Wielki wynalazca, prekursor filmowy KAZIMIERZ PRÓSZYŃSKI. Czemu zapomniany?


Via internet.Szukałem w google ulicy Kazimierza Prószyńskiego, pomnika Kazimierza Prószyńskiego, szkoły, na przykład filmowej, im. Kazimierza Prószyńskiego. Nie znalazłem. Może ktoś znajdzie?

 

 

[Z książki: KAZIMIERZ PRÓSZYŃSKI , autor: Władysław Jewsiewicki

         Wydawnictwo Interpress, Warszawa 1974]

 

[Urodził się w 1875 r., syn Konrada, zwanego dla zasług w promowaniu oświaty „Promykiem”. Zamordowany w obozie Mauthausen 13 marca 1945 roku.

        Poniżej okoliczności pracy i śmierci: Umieszczam zakończenie książki, by pokazać Czytelnikowi, czym wynalazca zajmował się w wieku 70-ciu lat, pod okupacją niemiecką. I co dokonali reprezentanci Herrenvolk-u. MD]

 

W okresie okupacji Prószyński, poza wymieniony­mi rozwiązaniami aparatów kinematograficznych, opracował w 1943 roku dwa, bardzo interesujące i praktyczne urządzenia.

Pierwszym z nich była „lampa totalna„, czyli re­flektor skupiający i odbijający w projektorze promie­nie świetlne w ten sposób, by rozproszeniu uległ mi­nimalny ich procent. Według wynalazcy strata świat­ła nie powinna przekraczać 15%. Budując swoją „lampę totalną” miał on przede wszystkim na uwadze wyeliminowanie z projektorów drogich żarówek o wielkiej mocy, zużywających zbyt dużą ilość prądu.

Projekt drugiego urządzenia był nie mniej intere­sujący. Wynalazca nazwał go „autolektorem„. Miało ono umożliwić czytanie książek osobom niewidomym lub posiadającym bardzo slaby wzrok. Tekst nagrywało się na taśmę filmową (po stronie wolnej od emulsji) za pomocą odpowiednio twardego rysika, któ­ry nacinał rowki dźwiękowe podobnie jak na płycie gramofonowej. Odtwarzanie tekstu odbywało się nor­malną drogą według systemu działania gramofonu. Prószyński projektował wykorzystanie w „autolekto­rze” starej, wyeksploatowanej już taśmy filmowej, której koszt był przecież minimalny. Na taśmie ta­kiej, o długości na przykład dwóch metrów, której końce się sklejało, można było nagrać dużą ilość bieg­nących obok siebie ścieżek dźwiękowych, zawierają­cych w sumie odpowiednio długi tekst książkowy. Aby uzyskać więcej jeszcze miejsca dla tekstu, można było zmyć emulsję z taśmy i otrzymać w ten sposób dwie powierzchnie użyteczne.

Niestety, nie zachowały się żadne szkice czy rysunki tych pomysłów Prószyńskiego; prawdopodobnie uległy one zniszczeniu podczas powstania warszaw­skiego. Cytowane opisy odtworzyli z pamięci przy­jaciele wynalazcy – Michał i Tomasz Bojasińscy. W ich domu w Szczytnie koło Sochaczewa często spę­dzał on wolne dni, a nawet rozpracowywał swoje po­mysły. W pobliskiej szkole poznał Prószyński nau­czyciela, Stanisława Wahla, którego zachęcił do

wspólnej pracy nad nowymi zagadnieniami technicz­nymi. W szkole urządzili oni mały warsztat, tam kon­struowali prototypy różnych urządzeń. Któregoś dnia przechodzących w pobliżu dwóch żandarmów niemiec­kich zwabił hałas dochodzący z warsztatu. Prószyński i Wahl zostali zatrzymani i osadzeni w areszcie w Cho­dakowie. Prószyński godnie znosił wszystkie upokorzenia, głód i zimno. Był zmuszony do wykonywania ciężkich prac. W końcu ciężko zapadł na zdrowiu. Odmówiono mu jakiejkolwiek pomocy lekarskiej. Na szczęście w śledztwie nie wykryto żadnego związku między prowadzonymi w warsztaciku pracami konstrukcyj­nymi a działalnością konspiracyjną. Po dziesięciu dniach Prószyński wraz z towarzyszem zostali zwol­nieni.

Po powrocie do zdrowia wynalazca nie zdążył już ponownie podjąć swoich badań. Wkrótce w Warsza­wie wybuchło powstanie. 25 sierpnia 1944 roku Kazimierz Prószyński, jego żona Dorothy [Angielka md]  i córka Irena (syn Kazimierz znajdował się od 1938 roku w Stanach Zjednoczonych) zostali przez hitlerowców wywiezieni z Mokotowa do Prusz­kowa. Tam rozłączeni, przetransportowani następnie zostali do obozu koncentracyjnego w Gross-Rosen, gdzie, po raz ostatni, na bardzo krótko spotkali się. Prószyńskiemu udało się napisać kilka listów do Zofii Bojasińskiej, żony swego przyjaciela ze Szczytna, która wysyłała mu paczki żywnościowe. Następnie przewieziony do obozu w Mauthausen, zmarł tam w dniu 13 marca 1945 roku.

Więzień nr 129957, ofiara hitlerowskich be­stialstw, jeden z największych wynalazców w dzie­jach kinematografii, zakończył życie daleko od ojczy­stego kraju, któremu chciał zawsze poświęcić swoje zdolności, swój trud codzienny, któremu ofiarował swoje niezwykle osiągnięcia.

Kazimierz Prószyński był człowiekiem o nieprzeciętnym umyśle. Miał wiele zalet i wad. Tak oceniali go współcześni, którzy znali jego działalność wyna­lazczą i trudności, z jakimi, dążąc do realizacji swo­ich idei, borykał się przez całe życie. Nie przywiązy­wał wagi do korzyści materialnych, jakie mógłby osiągnąć z eksploatacji swoich wynalazków. Nie po­trafił znaleźć porozumienia z ludźmi przemysłu i han­dlu, którzy przemawiali doń niezrozumiałym mu ję­zykiem zimnej i wyrachowanej kalkulacji. Daleki był od tego, przesiąknięty już w młodości szczytnymi hasłami służenia przede wszystkim ojczyźnie. Odda­lał się stopniowo od obcych mu, a jakże nieodzownych w życiu codziennym, spraw ekonomicznych.

Jakże znamienny dla postawy twórczej i umiłowa­nia swej pracy jest fakt, że jedynym sprzętem, jaki zabrał ze sobą Prószyński podczas wysiedlania z War­szawy do hitlerowskich katowni, był amatorski aparat „Oko” oraz szkice ostatnich konstrukcji. Po wojnie znalazły się one – trudno dziś dociec, jaką drogą ­w brytyjskim Science Museum w Londynie.

Gdy jeszcze w okresie międzywojennym jedno z pism zwróciło się do Prószyńskiego z zapytaniem, jak ocenia rozwój polskiego filmu, wynalazca powie­dział: „Zapytanie Szanownego Redaktora, kto pierwszy wprowadził w Polsce kinematograf, czy też kto pierwszy wykonywał polskie filmy, stawia mnie w prawdziwym kłopocie. Muszę odpowiedzieć: nie wiem. Nie wiem, tak jak nikt nie wie, kto był pierw­szym wynalazcą kinematografu i czy palmę pierw­szeństwa ma mieć Francuz, Anglik, Amerykanin czy Polak. Historia uczy, że tylko w wyjątkowych wypad­kach można na pewno ustalić, kto był pierwszym twórcą jakiegoś wynalazku. Tworzę coś w moim po­jęciu nowego, otrzymuję patenty, w wiele jednak nie­raz lat potem dowiaduję się, że rzecz ta była już pró­bowana tyle li tyle lat temu; nie znalazła jednak prak­tycznego zastosowania. lub że prawie ‚jednocześnie ze mną pracowali nad nią inni.

        Tak było z moim pierwszym kinematografem, pło­dem imaginacji młodego chłopaka, znanym jako «pleo­graf». Datuje się on z roku 1895(…)

 

=====================

 

SPIS TREŚCI

 

Wstęp                                                                 5

  1. Dzieciństwo i młodość 7
  2. Aparat kinematograficzny „pleograf” 17

        III. Urządzenie telewizyjne „telefot”                  40

  1. Problem widzenia filmowego . 45
  2. Ręczna kamera filmowa – „aeroskop” 64
  3. Urządzenie do zapisu i odtwarzania dźwięku

        „kinofon”                                                   94

VII. Aparat amatorski „Oko”                                    111

VIII. Ostatnie lata życia wynalazcy                            135

=====================

 

Wyjątek z książki, dla ukazania jednego z wielu jego wynalazków:

 

RĘCZNA KAMERA FILMOWA „AEROSKOP”

 

[Była to pierwsza kamera lekka, łatwo przenośna na sprężone powietrze, dopompowywane w razie potrzeby ręcznie (brak wtedy pojemnych akumulatorów). Używano jej przez ponad 20 lat, co świadczy o wielkim nowatorstwie. md]

 

Najbardziej korzystnym okresem dla twórczych prac Kazimierza Prószyńskiego były lata jego po­wtórnego pobytu za granicą (1907-1914). Osiągnięcia Jana Szczepanika w badaniach nad kinematografią dźwiękową i barwną, patenty Eustachego Białobor­skiego i Jana Gizego w dziedzinie zapisu i utrwalania dźwięku na taśmie filmowej, działalność Zbigniewa Gniazdowskiego w zakresie fotografii i kinematogra­fii przyniosły rozgłos polskim wynalazcom.

Lata 1907-1910 przyniosły następny wynalazek Prószyńskiego. Tym razem była to konstrukcja pierw­szej na świecie ręcznej kamery zdjęciowej, nazwa­nej – „aeroskop”.

Została ona zaprezentowana 27 grudnia 1910 roku na posiedzeniu francuskiej Akademii Nauk. Referen­tem był tym razem profesor fizyki Gabriel Lippmann, laureat nagrody Nobla (1908), specjalista od zagadnień barwy w fotografii.

„Istota wynalazku dotyczy stabilności, jako ko­niecznego warunku funkcjonowania aparatów foto­graficznych, filmowych, lornetek, okularów etc.” ­brzmią pierwsze słowa noty Prószyńskiego zatytuło­wanej: Zastosowanie żyroskopu i powietrza sprężo­nego przy wykonywaniu zdjęć filmowych.

Dotychczas stabilność kamery filmowej uzyskiwa­ło się poprzez umieszczenie jej na unieruchomionym w miejscu statywie, co jednak nie zawsze dawało po­żądaną precyzję obrazu, szczególnie gdy zachodziła konieczność dokonania szybkich zdjęć, i to w sytuacji nie dającej się z góry przewidzieć.

Analizując to zagadnienie Prószyński zdefiniował cztery różne wahania (oscylacje) aparatu zdjęciowego i stwierdził, że aby zredukować to niekorzystne zja­wisko, wystarczy zaopatrzyć kamerę w żyroskop, któ­rego oś będzie równoległa do osi optycznej aparatu. Należy przy tym tak wykalkulować ciężar żyroskopu i szybkość jego działania – biorąc pod uwagę z jednej strony w przybliżeniu odchylenia, które mogą powo­dować drgania ręki, a z drugiej ciężar aparatu – by otrzymać dopuszczalne maksimum przeniesienia (za­fiksowania) wrażenia optycznego na kliszę w okre­ślonym czasie.

„Aparat, który skonstruowałem, realizuje praktycz­nie problemy wyżej wymienione” – zakończył Pró­szyński swoją notę autorską przedłożoną Akademii Nauk.

Tym wynalazkiem Kazimierz Prószyński, już po raz drugi, dokonał przewrotu w technice filmowej. Unieruchomionej dotąd kamerze zdjęciowej nadał wa­lor dynamicznego środka przekazu. Likwidując moc­no już przestarzały sposób filmowania ze statywu ­umożliwił szybkie rejestrowanie na obrazie zdarzeń dnia codziennego. Kamera filmowa towarzyszyć bę­dzie odtąd reporterom wszędzie, wzbogacając zdoby­wany przez nich materiał informacyjny, który­

utrwalony w obrazie na gorąco – przybliży widzom kinowym aktualności wydarzeń światowych. Repor­taże z wypraw naukowych, dokumentalne filmy przy­godowe, krajoznawcze i folklorystyczne, filmy wo­jenne itd. nie będą teraz niczym ograniczane w uka­zaniu prawdy dokumentalnej.

Ręczna kamera Prószyńskiego została także zapre­zentowana we Francuskim Stowarzyszeniu Fizycz­nym, które na nadzwyczajnym zebraniu ogólnym w dniu 6 stycznia 1911 roku wysłuchało referatu wy­nalazcy. Przyjęty przez Akademię Nauk aparat Prószyńskie­go, po uzyskaniu nań, jeszcze w tym samym roku, patentu brytyjskiego, wkrótce znalazł się w produkcji przemysłowej.

Wytwarzaniem „aeroskopów” zajęły się firmy bry­tyjskie w Londynie. Pierwszą serię około 50 egzem­plarzy wykonano w fabryce Newman & Sinclair; sprzedaż prowadziła spółka akcyjna Cherry Kearton, Ltd, która prawdopodobnie wyprodukowała w 1911 roku także serię próbną. Następnie produkcję apara­tów podjęła fabryka Peeling F. Van Necka, dystrybu­cję prowadziła specjalnie utworzona spółka Eracam Ltd.

O pierwszych krokach Prószyńskiego na terenie Londynu dowiadujemy się z wywiadu udzielonego­ w 1956 roku przez Honore Daya, syna Willy Daya,. w którego znanych zbiorach jeszcze w 1930 roku znajdowała się ręczna kamera „aeroskop”. Wypada w tym miejscu wtrącić, że kamerę Prószyńskiego nazywano w kraju także „autopleografem„, jako że przyrząd rejestrował obrazy niejako automatycznie.

Willy Day z entuzjazmem opisał w swoich notat­kach publiczną demonstrację „aeroskopu” w londyń­skim Hyde Parku w 1911 roku, podczas której Pró­szyński osobiście prezentował walory aparatu, robił zdjęcia podczas jazdy na koniu. Głównym organiza­torem tych prób był Willy Day.

Drugi pokaz dokonywania zdjęć kamerą „aeroskop” podczas jazdy konnej miał miejsce także w Londynie w Rotten Row. Kamera, którą Prószyński filmował otoczenie, znajdowała się w futerale z widocznym na górze uchwytem do noszenia. Fotografia z tego poka­zu została zamieszczona w broszurze Willy Daya. Na podstawie informacji zawartej w tej broszurze i wspomnień Honore Daya należy przypuszczać, że Prószyński przybył z Francji do Londynu na wiosnę 1911 roku i że Willy Day miał początkowo pełnomoc­nictwo na dystrybucję ręcznej kamery „aeroskop”, zanim sprzedażą aparatów nie zajął się Cherry Kear­ton. Możliwe też, że – zachęcony udanymi pokazami kamery i niezwykłymi, jak na owe czasy, efektami zdjęciowymi oraz dużymi perspektywami udoskona­lania aparatu – sam Willy Day zarekomendował wy­nalazek Prószyńskiego właścicielom firmy Newman & Sinclair, którzy w 1911 roku zapoczątkowali pro­dukcję „aeroskopu”.

Popularyzacją ręcznej kamery Prószyńskiego zajął się wspomniany już Cherry Kearton, znany podróżnik, myśliwy i badacz przyrody, między innymi autor ­znanej również w polskim przekładzie – popularnej książki Wyspa pięciu milionów pingwinów (The Island of Penguins).

James Anderson, współpracownik Cherry Kearto­na, przypomina z kolei, że Kazimierz Prószyński zrea­lizował w dniu 22 czerwca 1911 roku w Londynie ka­merą „aeroskop” reportaż z uroczystości koronacyj­nych króla Jerzego V. Przy tej okazji zademonstrował operatorom londyńskim zalety swojej ręcznej kamery zdjęciowej.

W tym samym roku powstało w Londynie towarzy­stwo pod nazwą „The Aeroscope Company Limited, Proszynski’s Patent Camera”. Wydało ono prospekt reklamowy, w którym polecało „aeroskop” jako naj­lepszą ze wszystkich kamerę filmową. Powołując się na doświadczenia Cherry Keartona, propagowało przede wszystkim to, że jest ona pierwszą ręczną ka­merą filmową, która, dzięki precyzji i sprawności, od­daje duże usługi filmowcom w każdych okolicznoś­ciach.

Z prospektu reklamowego, bogato ilustrowanego zdjęciami kamery, zatytułowanego Rewolucja w dzie­dzinie aparatury filmowej dowiadujemy się o wielu jej szczegółach technicznych:

„Wprowadzenie kamery «aeroskop» zainaugurowa­ło nową erę w filmowej i fotograficznej rejestracji obrazów ruchomych. Używana dotychczas do tych ce­lów aparatura odznacza się dużą nieporęcznością, co występuje szczególnie wyraźnie przy porównaniu jej z (m) efektowną kamerą «aeroskop». Statyw z me­chaniczną głowicą, dotąd rzecz nieodzowna, staje się zupełnie niepotrzebny przy zastosowaniu «aerosko­pu». W konsekwencji kamera ta może być użyta na­wet do wykonywania zdjęć w tłumie oraz w innych trudnych sytuacjach, w których dotąd było rzeczą nie­możliwą operowanie jakąkolwiek bądź zwykłą kame­rą.

Ta kamera, zgodnie z tym, co mówi o niej pan Pró­szyński, wynalazca o sławie międzynarodowej, była udoskonalana w ciągu wielu lat żmudnych ekspery­mentów. Kompletna aparatura opatrzona jest kilko­ma patentami i nie przesadzimy stwierdzając, że po­winna zrewolucjonizować sposób wykonywania zdjęć filmowych, a także w dużym stopniu rozszerzyć pole działania, jeśli chodzi o trwałą filmową rejestrację faktów o najwyższej wartości i znaczeniu”.

         Zaoferowana nabywcom ręczna kamera „aeroskop” była niedużym, poręcznym, lekkim i łatwym w ma­nipulowaniu aparatem zdjęciowym o wymiarach: 21,6 X 30 X 15,2 cm (kolejno: wysokość, długość, sze­rokość) oraz wadze (przy pełnym ładunku taśmy fil­mowej) niewiele przekraczającej 6 kilogramów. Do aparatu lądowało się około 137 metrów normalnej taśmy filmowej 35 mm (wąskiej taśmy jeszcze nie było wówczas w powszechnym użyciu), co starczyło na 10-15 minut nie przerywanego filmowania.

Obsługa kamery była prosta, mógł się nią swobod­nie posługiwać nawet zupełnie niedoświadczony ope­rator. Mechanizm działał przy pomocy niewielkiego silniczka poruszanego powietrzem sprężonym do około 35 atmosfer, którego cztery zbiorniki były ładowane za pomocą pompki rowerowej. Jedno napompowanie tych zbiorników wystarczało w zupełności do wykrę­cenia pełnego ładunku taśmy filmowej. Osadzenie ele­mentów ruchowych kamery na łożyskach kulkowych uwalniało ją od hałasów i wibracji. Kamera była tak­że wyposażona w stabilizator (żyroskop), który – raz puszczony w ruch – niwelował wahania wywołane drganiem rąk operatora. Przyrząd ten pozwalał więc na dowolne kierowanie kamerą. Ważnym argumentem przemawiającym za spraw­nością „aeroskopu” była możliwość wymiany taśmy przy pełnym świetle dziennym.

Poszczególne mankamenty pierwszych modeli ka­mery były usuwane przez samego wynalazcę bądź przez operatorów, którzy w tamtych czasach nierzad­ko byli technikami z zamiłowania, a często z wykształ­cenia.

W latach 1911 i 1912 Prószyński udoskonalił swoją kamerę, zamieniając pierwotny napęd pneumatyczny silniczka na elektryczny. Wykonanie przeróbek i uzu­pełnień powierzył w Warszawie Marianowi Sitkiewi­czowi, który skonstruował tzw. tornister (plecak me­talowy), będący obudową dla akumulatora zasilającego kamerę w prąd elektryczny. Tornister ten, zrobiony z blachy aluminiowej (dla zmniejszenia ciężaru apara­tu), wewnątrz był wyłożony cienką blachą ołowianą. Ulepszony model „aeroskopu” znalazł powszechne za­stosowanie; pierwszy – z napędem pneumatycz­nym – wyszedł stopniowo z użycia.

Całą kampanię reklamową wokół kamery Prószyń­skiego prowadził Cherry Kearton, który blisko współ­pracował z wynalazcą. Sam on zresztą w 1915 roku skonstruował aparat kinematograficzny, nieznacznie tylko różniący się od „aeroskopu”. Z inicjatywy Kear­tona w prasie brytyjskiej zaczęły pojawiać się ogłosze­nia reklamowe zatytułowane: Ręczna kamera filmo­wa, które uwypuklały zalety nowego „aeroskopu” przy porównywaniu z dotychczasowym sposobem fil­mowania z unieruchomionego w miejscu statywu.

Kamerę „aeroskop” Cherry Kearton wypróbowywał osobiście w licznych podróżach po świecie, a efekty tych prób prezentował na pokazach organizowanych w swym biurze. Zebranym widzom – jak pisał spra­wozdawca fachowego pisma The Bioscope (1913) ­ukazały się na ekranie sceny przedstawiające dzikie zwierzęta w ich naturalnym środowisku. Zdjęcia fil­mowe odznaczały się znakomitą jakością i było rze­czą absolutnie pewną, że nie mogły być zrobione za pomocą zwyczajnych nieporęcznych kamer.

To samo pismo opublikowało wkrótce – nadesłaną przez biuro Keartona – notatkę, w której czytamy: „Prószyńskiemu zawdzięczamy największe udoskona­lenie, jakiego dokonano do tej pory w dziedzinie zdjęć filmowych, to jest – usunięcie migotań. (…) Prószyń­ski nie jest zawodowym pracownikiem przemysłu fil­mowego, jak o nim pisano, jest natomiast naukowcem i wynalazcą, który nigdy nie oczekiwał ani nie otrzy­mywał z tego tytułu żadnego wynagrodzenia. (…) Wy­nalazek ten [mowa tu o „aeroskopie” – przyp. W. J.] znajduje się całkowicie w ręku Anglików i Prószyń­ski z finansowego punktu widzenia tylko w niewiel­kim stopniu jest zainteresowany jego eksploatacją”.

Notatka ta informowała dalej o wykładzie Prószyń­skiego w Royal Photographic Society (13 luty 1913). Podczas tego wykładu szczegóły techniczne kamery ręcznej prezentował zebranym Newman, współwłaści­ciel firmy produkującej aparat, który także wyświet­lał nakręcone przy jej użyciu filmy Cherry Keartona.

„Pokaz ręcznej kamery filmowej «aeroskop», wy­nalezionej przez pana Prószyńskiego i użytej przez Cherry Keartona w jego podróży poprzez Afrykę, stał się wydarzeniem nadzwyczajnym – informowało cy­towane wyżej pismo. – Krótko: kamera, która co do standardu filmowego jest równoznaczną profesjonal­nym aparatom zdjęciowym, posiada mechanizm poru­szany motorem napędzanym przez sprężone powie­trze. Kamera mieści w sobie zbiorniki z powietrzem, które mogą być naładowane za pomocą nożnej pompki rowerowej. Dzięki temu nie zachodzi potrzeba uży­wania żadnych korbek. Jej mechanizm uzależniony jest od żyroskopu, któ­ry posiada znaczną energię, daje doskonałe zbalanso­wanie z czynnościami ręki podczas pracy zdjęciowej.

Kamera jest podzielona na dwie przegrody: jedna zawiera mechanizm, motor, żyroskop itp., druga ­kasetę na film. (…) Na szczycie kamery umocowany jest zawór ładunkowy, wskaźnik ciśnienia, wizjer oraz celownik. Z lewej strony znajduje się wskaźnik szyb­kości oraz zawór powietrza”.

Prószyński we wspomnianym wykładzie, którego pełny tekst został opublikowany w The Photographic Journal (1913), oświadczył: „Ten kinematograf jest aparatem specjalnie skonstruowanym w tym celu, aby umożliwić robienie zdjęć ruchowych, w ułamku sekundy, nim interesująca nas scena zniknie sprzed naszych oczu. (…) Zaopatrzeni w taką kamerę, może­my filmować jak najbardziej nieoczekiwane rzeczy, podążać za każdym ruchem z równą szybkością, jak myśliwy prowadzi dubeltówkę za lecącym ptakiem”.

Następnie wynalazca przedstawił zebranym żmud­ną drogę, która doprowadziła go do zrealizowania po­mysłu:

„A więc były trzy problemy, które wymagały roz­wiązania:

– w jaki sposób obracać mechanizmem inaczej niż za pomocą rąk. Wymagałoby to bardzo lekkiego, bar­dzo małego, ale za to o dużej mocy motoru, który by napędzał mechanizm znajdujący się wewnątrz kame­ry. (…)

– w jaki sposób skonstruować zasadnicze części aparatu tak, aby kamera filmowa stała się mniejszą od zwykłej, lżejszą i bardziej zwartą mimo koniecz­ności umieszczenia w niej dodatkowo motoru oraz zbiorników energii, dla których trzeba będzie przewi­dzieć sporą ilość miejsca.

– w jaki sposób zlikwidować drgania trzymanej w ręku kamery podczas robienia zdjęć?

Jeżeli chodzi o motor, to moją pierwszą myślą było wykorzystanie sprężonego powietrza. Szybko stwier­dziłem, że jest to jedyne praktyczne wyjście z sytua­cji. Oczywiście zwyczajny motor działający za pomo­cą sprężonego powietrza nie mógłby zostać użyty, musiałem więc wynaleźć coś specjalnego, silnego w porównaniu z ilością użytego powietrza. Musiałem również zaprojektować taki układ zbiorników prze­znaczonych na to powietrze, który zapewniłby lekkość i niewielkie rozmiary urządzenia pozwalającego rów­nocześnie za pomocą ręcznego pompowania na ponow­ne ładowanie powietrza”.

W tym miejscu Prószyński pozwolił sobie na dygre­sję, stwierdzając: „Nie wolno zapominać, że pierw­szym celem wynalazku musi być jego praktyczność oraz że nigdy nie można pozwolić na to, by na rynek została wprowadzona aparatura, która nie odznacza­łaby się prostotą i niezawodnością w użyciu”.

My również pozwólmy sobie tu na dygresję i cof­nijmy się do roku 1908, kiedy to Prószyński pisał z Liege do Kuriera Warszawskiego:

„Przeciętny ogól, a sądzę, że i większość wynalaz­ców, nie rozumie, że same zdolności i sam pomysł nie stanowią wynalazcy, tak jak zdolność rymowania nie stanowi poety, zdolność kombinacji strategicznych ­- Napoleona. Aby stworzyć coś wartościowego, trzeba pracy, pracy i jeszcze raz pracy. Potrzeba przygoto­wania, wykształcenia specjalnego, głębszego, niż się je zwykle pojmuje. Mówią, że Edison nie ma żadnego dyplomu naukowego. Tak, ale Edison, nim wydal z siebie na świat telegraf swój, fonograf itd., posiadł tajniki fizyki i nauk inżynierskich stokroć gruntow­niej od studiujących na dyplom”.

Obie te wypowiedzi konstruktora „aeroskopu” świadczą wymownie o jego wysokim poczuciu obo­wiązku i odpowiedzialności jako wynalazcy przed społeczeństwem.

Powróćmy jednak do wykładu Prószyńskiego i jego propozycji wyeliminowania drgań kamery podczas na­kręcania filmu:

„Analizowałem więc wszystkie możliwe wibracje kamery i stwierdziłem, że istnieją trzy rodzaje ruchu: ruch równoległy w każdym kierunku, oscylacje wo­kół osi optycznej kamery oraz oscylacje kątowe osi optycznych. Stwierdziłem, że wystarczy wykluczyć jedynie ostatnią z nich, ponieważ pierwsza i druga, dopóki nie staną się bardzo znaczne, nie mają żadnego wpływu na ostrość i stabilność obrazu. Analiza teoretyczna wyjaśnia dostatecznie moje poglądy [—- opuszczam część techniczną. MD]

Profesjonalnie kamerą „aeroskop” zaczęto posługi­wać się przy realizacji zdjęć do kroniki filmowej zwa­nej Warwick Bioscope Chronicle, a także reportaży dla towarzystwa filmowego Cherry Kearton Limited istniejącego w 1912 i 1913 roku.

W czerwcu 1913 roku w Londynie odbyła się Mię­dzynarodowa Wystawa Kinematograficzna, połączona z konferencją, podczas której ręczną kamerę Prószyń­skiego demonstrował Cherry Kearton. Została ona przez międzynarodowe jury nagrodzona Wielkim Zło­tym Medalem. W broszurze wydanej z okazji wysta­wy kamera „aeroskop” była zaprezentowana jako wy­darzenie rewolucjonizujące technikę filmową.

Podczas trwania wystawy odbyła się konferencja, na której Kazimierz Prószyński wygłosił odczyt na temat stosowania filmu w szkołach.

Największe zasługi dla popularyzacji „aeroskopu”, jako praktycznej w użyciu kamery ręcznej, położył Cherry Kearton, którego Prószyński, podczas znane­go nam wykładu w Royal Photographic Society, na­zwał swoim przyjacielem.

Nabyte doświadczenia przy realizacji filmów przy­rodniczych podczas wypraw do odległych krajów po­zwoliły Keartonowi na wypróbowanie wszystkich za­let kamery Prószyńskiego. Uznał ją za doskonałą. Nie sposób się dziwić temu podróżnikowi i badaczowi ży­cia dzikich zwierząt, że tak wysoko cenił „aeroskop”, skoro zastąpił mu on kamerę na statywie. Łatwo wy­obrazić sobie bowiem różnicę obu kamer w efektach osiąganych przy realizacji reportaży przyrodniczych. Świadczą o tym filmy nakręcone przez Cherry Kear­tona podczas jego podróży.

Na przełomie 1911 i 1912 roku Kearton odwiedził Stany Zjednoczone, gdzie między innymi nakręcił re­portaże w Yellowstone National Park, wielkim rezer­wacie przyrody Stanu Wyoming. Po powrocie zmon­tował film pod tytułem Dzikie życie poprzez świat (Wild Life across the World), który rozpowszechniała firma amerykańska Adolpha Zukora. Swą pracę z ręczną kamerą opisał w książce pod tym samym ty­tułem, wydaną w Londynie w 1913 roku. Czytamy w niej m. in.: „Podczas tej podróży eksperymentowa­łem z nową marką kamery, jedyną jaką posiadałem, która była pierwszym modelem serii produkcyjnej. Działała ona na zasadzie sprężonego powietrza i była zaopatrzona w żyroskop umieszczony we wnętrzu”.

Kearton wypróbował kamerę „aeroskop” nie tylko na lądzie. W Yellowstone Park filmował pod wodą bobry, spotkał się tu jednak z pewną trudnością, której nie potrafił całkowicie przezwyciężyć: „Na moje nie­szczęście przy każdej okazji do filmowania mała lek­ka bryza utrudniała kręcenie, powodując w efekcie, że otrzymane zdjęcia nie były stabilne tak, jak bym sobie życzył„.

Następną podróż Cherry Kearton przedsięwziął do Afryki Centralnej, podczas której zrealizował szereg reportaży w Kongu i na sąsiednich terenach. Opisał tę wyprawę (wspólnie z towarzyszem podróży James Barnesem) w książce Przez Afrykę Centralną ze wschodu na zachód (Trough Central Africa from East to West, Londy.n 1915). Zdjęcia realizował w roz­maitych sytuacjach i różnych okolicznościach – i jak zanotował w swej książce, wiele było takich zda­rzeń, których utrwalenie na taśmie filmowej bez uży­cia ręcznej kamery byłoby niemożliwe.

„Aeroskop” jako kamerę reporterską dla realizacji filmów podróżniczych wypróbował wszechstronnie również amerykański fotograf przyrody Paul J. Rai­ney.

Zainteresowanie kamerą „aeroskop” było coraz szersze i coraz więcej firm, wytwórni i operatorów sięgało po tę nowość. Świadczą dziś o tym’ wspomnie­nia ludzi związanych w tych latach z kinematografią, zebrane w 1956 roku w Anglii przez entuzjastów dzia­łalności wynalazczej Prószyńskiego – Elizabeth i Ber­narda Omów. Oto kilka przykładów:

Arthur Kingston, brytyjski wynalazca kinemato­graficzny, przypomina sobie spotkanie z Prószyńskim i stwierdza: „Nie wiedzieliśmy dotąd, co to jest ręcz­na kamera, zanim nie zjawił się u nas Prószyński”.

George Hill, pracujący wówczas w firmie Newman & Sinclair, pamiętał demonstrację „aeroskopu” na Międzynarodowej Wystawie Kinematograficznej w Olympii w Londynie, a także wystąpienie na niej Prószyńskiego i Cherry Keartona.

Kamera ta pełniła stałą służbę w kronice Gaumont Graphic, a następnie Gaumont British News. Opera­torzy tych kronik mieli w dyspozycji trzy ręczne ka­mery Prószyńskiego. Głównym operatorem był tam wówczas nijaki Bishop, który z całkowitym powodze­niem wykonywał „aeroskopem” zdjęcia powietrzne z balonu. Przed pierwszą wojną światową tego rodza­ju zdjęcia wykonywali również inni operatorzy.

Pewien amerykański operator posługiwał się kame­rą Prószyńskiego przy realizacji aktualności dla kro­nik Pathe News, Topical Budget i British Movietone News.

Według relacji ówczesnych operatorów brytyjskich znany badacz polarny Ernest Shackleton zamierzał zabrać kamerę „aeroskop” na swoją kolejną wyprawę do Antarktydy w 1914 roku.

„Aeroskop” wielokrotnie był używany podczas wyścigów konnych; filmowanie galopujących koni w pełnym ruchu dawało interesujące rezultaty. Czy­niono przy tym eksperymenty, przymocowując kame­rę do płotu przeszkodowego. Zdjęcia doskonale odda­wały dynamikę skoku koni biorących przeszkody.

Pewien pracownik firmy Newman & Sinclair przy­pomina sobie dobrze Kazimierza Prószyńskiego, któ­ry ściśle współpracował z tą fabryką przy wykonywa­niu prototypu pierwszej serii swej kamery ręcznej. Zapamiętał on wynalazcę jako człowieka o nienagan­nej postawie wobec wszystkich pracowników i łat­wości w nawiązywaniu z nimi kontaktów.

Ręczna kamera Prószyńskiego prócz wielu wzmia­nek prasowych, not i opisów w periodykach facho­wych – jeszcze przed pierwszą wojną światową zo­stała omówiona w dwóch brytyjskich opracowaniach książkowych:

  1. A. Talbot w pracy Moving Pictures (London 1912) między innymi stwierdził: „Aeroskop jest najlepszą i najprostszą z dotychczasowych znanych kamer w kinematografii, dającą lepsze efekty i olbrzymie ko­rzyści przez sam fakt, że pozwala filmować z ręki, z każdej pozycji i że wystarczy nacisnąć palcem guzik, by ją uruchomić”.
  2. B. Foster w pracy Hopwood’s Living Pictures (London 1915) omówił kwestię napędu w aparatach kinematograficznych, pisząc: „Próbowano zastosować: różne mechanizmy napędowe, ale jedynym skutecznym okazał się napęd powietrzny zgodnie z oryginal­ną sugestią pana Prószyńskiego, którego kamera «aeroskop» była przedmiotem niezliczonych ekspery­mentów”.

W chwili wybuchu pierwszej wojny światowej ka­mera „aeroskop” była już aparatem zdjęciowym cał­kowicie wypróbowanym, zarówno przez samego wy­nalazcę, jak i zawodowych operatorów filmowych. Zdawała ona znakomicie egzamin w różnych okolicz­nościach i w różnych, często nieprzewidzianych, sy­tuacjach. Realizowano nią zdjęcia z balonu, z samo­lotu, z jachtu, kręcono reportaże z zawodów hippicznych itp. Ręczna kamera Prószyńskiego stała się więc w pewnym sensie także zdjęciowym aparatem ekspe­rymentalnym, torując drogę dla nowych konstrukcji bądź ulepszeń kamer dotychczasowych, co zresztą, jak wiemy, czynił także sam wynalazca.

Wielu operatorów filmowych – po przejęciu przez Ministerstwo Informacji Rządu JKM poszczególnych przedsiębiorstw filmowych – zostało wpisanych na listę korespondentów i operatorów wojennych. Na­rzędziem ich pracy stała się ręczna kamera Prószyń­skiego. Co prawda już w 1912 roku kamera „aeroskop” miała być wypróbowana na frontach Wojny bałkań­skiej, ale na potwierdzenie tego faktu brak jest prze­konywających danych źródłowych.

Najwięcej wiadomości na temat posługiwania się kamerą „aeroskop” podczas pierwszej wojny świato­wej na froncie zachodnim pozostawił porucznik Geof­frey Malins, który był operatorem francusko-angiel­skiej wytwórni i został jesienią 1914 roku skierowany na front belgijski, jako filmowy sprawozdawca. Po wojnie Malins opublikował wspomnienia pod tytułem Jak filmowałem wojnę (How I filmed the War) i wy­dał je w Londynie w 1920 roku. Z uwagi na pozycyjny charakter działań wojennych operatorom filmowym na froncie groziło takie samo niebezpieczeństwo jak żołnierzom.

Malins relacjonuje, jak pewnego dnia musiał do­trzeć do jednej z baterii artyleryjskich, której opera­cje postanowił sfilmować. Była to jesień, pora mocno deszczowa, teren rozmokły, zorany pociskami:

„Pod­niesienie głowy oznaczałoby zaproszenie dla kuli. Mu­siałem więc leżeć przemoczony do ostatniej nitki, a przed upływem 20 minut byłem już całkowicie zanurzony w wodzie. Wydawało mi się, że Niemcy strze­lają bez przerwy. Nagle z rykiem przemówiły belgij­skie armaty, wystrzelono około pięćdziesięciu pocisków, ogień karabinowy zaś stopniowo przycichał. Z wielką ulgą wygrzebałem się nareszcie z jamy, w której miałem ciało wgniecione w ziemię, i za pomocą łokci i kolan, czołgając się jak niemowlę, pokonałem przestrzeń dzielącą mnie od baterii. Podnosząc się. i zginając niemal we dwoje, popędziłem pod ochronę barykady. Ludzie z obsługi baterii byli szalenie zdumieni, widząc mnie nadbiegającego z tego kierunku. Podszedłem do grupy oficerów, którzy gapili się na mnie ze zdziwieniem. Odsalutowując mi, jeden z nich zbliżył się pytając, co ja tu robię. Wyjaśniłem moją sprawę i okazałem pozwolenie sztabu na. filmowanie każdej sceny, która wyda mi się interesująca. Oficer -ten przedstawił mnie swoim towarzyszom, którym trudno było uwierzyć, że przedostałem się do tego rejonu bez żadnego wypadku. Kiedy opisałem drogę, którą. prze­byłem, wszyscy zgodnie stwierdzili, że miałem wyjąt­kowe szczęście.

Armaty zaczęły strzelać ponownie, więc przygoto­wałem moją kamerę i rozpocząłem je filmować w akcji, scena po scenie, panoramowałem kamerą po strze­lającej baterii. Kanonierzy szybko się uwijali. Cały czas chłodzili armaty wiadrami wody, w niektórych przypadkach, po wystrzeleniu pocisku; armaty zagłę­biały się w błotnistej ziemi prawie na osiemnaście cali i trzeba było je wyciągać i ustawiać na nowo. Ci bie­dacy robili to przez blisko cztery miesiące; każdy z nich był prawdziwym bohaterem.

Podczas filmowania tych scen cylindry ze sprężo­nym powietrzem w kamerze opróżniły się. Rozgląda­łem się gorączkowo za czymś solidnym, na czym mógłbym umieścić moją maszynerię, by ponownie napompować zbiorniki powietrzem; Znalazłem kilka cegieł i zbudowałem niewielki fundament, co umożli­wiło pompowanie”.

Dalej Malins opisuje, jak filmował sceny z wizyta­cji frontu belgijskiego przez księcia Walii. Czynić mu­siał to z ukrycia, gdyż następca tronu nie życzył sobie jakichkolwiek z nim zdjęć. Początkowo więc operator ulokował się za żywopłotem, wystawiając jedynie obiektyw kamery, „kiedy jednak dostojny gość znik­nął z mojego pola widzenia, pozostała mi tylko jedna rzecz do zrobienia. Popędziłem poprzez pole ze swoją automatyczną kamerą «aeroskop» i stanąłem na dru­gim końcu ścieżki, czekając na księcia, który musiał tędy przechodzić. Kilka chwil później zacząłem krę­cić. Uśmiechy oficerów sztabowych zasługiwały na to, by ich uwiecznić. Jeden z nich zwrócił uwagę księ­cia, że tym razem ucieczka byłaby niemożliwa. Kiedy książę przechodził koło wiejskiego domu, usłyszałem, jak powiedział: «Był to ten sam człowiek, któremu usiłowałem wymknąć się podczas świąt Bożego Naro­dzenia. Jakim cudem dowiedział się, że mam tu przy­jechać?» Po tych pytaniach nastąpił ogólny śmiech”.

Znany był wypadek niezwykle odważnego francu­skiego operatora filmowego Dupre, który wybiegając z okopów do ataku razem z żołnierzami, zginął od po­cisku. Utrwalony przez niego obraz walki zachował się w ocalałej jego ręcznej kamerze i dał świadectwo o prawdziwym obliczu wojny.

Na frontach zachodnich pierwszej wojny światowej ręczna kamera Prószyńskiego zyskała sobie nawet niezbyt pochlebne miano: „kamera śmierci” (Camera oj Death).

Warto przypomnieć, że w tym samym czasie na froncie niemiecko-rosyjskim polscy filmowi operato­rzy wojenni: Jan Skarbek-Malczewski, Eugeniusz Modzelewski, Piotr Nowicki – byli zmuszeni posłu­giwać się przy filmowaniu wypadków wojennych ciężkimi kamerami na nieruchomych statywach. Brak ręcznych kamer filmowych, typu „aeroskop”, unie­możliwiał im dokonanie zdjęć na pierwszej linii działań bojowych, musieli ograniczać się do zdjęć z zaple­cza frontu lub zdjęć inscenizowanych specjalnie dla kamery, jak to uczynił Jan Skarbek-Malczewski w 1916 roku na froncie ryskim.

W latach powojennych kamera Prószyńskiego nadaj służyła wytwórniom profesjonalnym, była też jednocześnie aparatem doświadczalnym, nadawała się bo­wiem do wykonywania wszelkich zdjęć eksperymen­talnych.

Ukoronowaniem pracy „aeroskopu” były zdjęcia lotnicze wykonane w czasie lotu dokoła świata podję­tego w 1920 roku przez majora W. T. Blake’a, które­mu towarzyszył, z ręczną kamerą Prószyńskiego, zna­ny już nam porucznik Geoffrey Malins. Efekty wy­prawy i doświadczenia z „aeroskopem” opisał Blake w książce wydanej w Londynie w 1923 roku pod ty­tułem Lot dokoła świata (Flying round the World). Relacjonując różne perypetie z niedostatecznie przy­gotowanymi pod względem technicznym kamerami, stwierdził jednak, że: „Malins otrzymywał doskonałe zdjęcia filmowe posługując się tak dalekimi od dosko­nałości aparatami”.      .

Powrócimy jeszcze do wspomnień zebranych przez Elizabeth i Bernarda Ornów. Operator amerykańskich kronik Paramount Com­pany i Metro, Edward Hawkins, kupił w 1924 roku „aeroskop” i zrealizował nim w Walii pierwszy filmowy reportaż z wyścigów samochodowych. Kamera Prószyńskiego dokonała zdjęć pędzących z ogromną szybkością samochodów. Reportaż z tego rajdu wszedł do amerykańskich aktualności filmowych.

Operator Bernard J. Lynes z wytwórni aktualności filmowych, Topical Budget Film, ręczną kamerą Pró­szyńskiego dokonał w 1925 roku zdjęć z meczu piłki nożnej na nowo zbudowanym stadionie sportowym Wembley w Londynie. Ponieważ organizatorzy nie zezwolili mu na filmowanie imprezy, musiał czynić to z ukrycia. Oczywiście przy użyciu kamery na sta­tywie byłoby to niemożliwe. Później już, jako szef spółki inżynierów optyków, Lynes zakupił na użytek swojej firmy aż trzy kamery „aeroskop”.

Kenneth Gordon sfilmował w Londynie kamerą Prószyńskiego uroczystości pogrzebowe zmarłej 20 li­stopada 1925 roku królowej angielskiej Aleksandry. Dowodem sprawności „aeroskopu” była nagroda za najlepsze zdjęcia roku przyznana autorowi reportażu. Gordon robił różne doświadczenia „aeroskopami”, otrzymując zawsze zadowalające rezultaty. Między in­nymi zarejestrował bieg pospiesznej lokomotywy z pozycji przednich kół, mocując kamerę pod podwo­ziem. Kamera, którą robił te zdjęcia, jest do dziś w po­siadaniu wytwórni Pathe News w Londynie. W wy­twórni tej posługiwano. się kamerą Prószyńskiego również przy nakręcaniu zdjęć lotniczych.

Dla kroniki Paramount Company wspomniany już Edward Hawkins realizował kamerą także zdjęcia lot­nicze. Był zdania, że kamera ta przynosi wiele pożyt­ku operatorowi filmowemu. Hawkins twierdził na­wet, że posługiwały się nią wytwórnie kronik filmo­wych niemal na całym świecie i że „aeroskop” stracił na znaczeniu dopiero z chwilą nadejścia filmu dźwię­kowego. Powodem tego były szmery, które towarzy­szyły przy kręceniu zdjęć tą kamerą.

Victor Mardon, mechanik z powstałej w 1929 roku wytwórni British Movietone News, twierdził, że ka­mera Prószyńskiego, po odpowiednich modyfikacjach, służyła operatorom tej wytwórni aż do 1935 roku. W tym samym roku zrealizowano jeszcze reportaże filmowe z największych w Wielkiej Brytanii zawo­dów hippicznych (Derby Day) w Epsom oraz z gonit­wy Grand National w Liverpoolu.

Takie są pokrótce losy pierwszej na świecie, ręcz­nej kamery zdjęciowej – „aeroskop” skonstruowanej w 1910 roku przez Kazimierza Prószyńskiego.- Oddała ona kinematografii, a szczególnie filmowi dokumen­talnemu, nieocenione usługi. Wniosła nowe wartości do rozwoju sztuki filmowej.

Kamera „aeroskop” służyła nieprzerwanie ponad dwadzieścia lat, była dostosowywana do różnego, ro­dzaju zdjęć w zależności od charakteru i usytuowania filmowych obiektów. Mimo pewnych uzupełnień i mo­dyfikacji zachowała swój kształt i zasadnicze podsta­wy konstrukcyjne. .

Egzemplarze kamery Prószyńskiego – już dziś hi­storyczne – można spotkać w wielu instytucjach i muzeach, przechowywane pieczołowicie jako cenne eksponaty. Na wystawie 60 lat kinematografii, zorga­nizowanej w Londynie w 1956 roku, eksponowano między innymi „aeroskop” z 1913 roku.

„Pleograf” i „aeroskop” dały Kazimierzowi Pró­szyńskiemu nie tylko rozgłos i uznanie w świecie, lecz także zapewniły mu środki finansowe na dalsze prace wynalazcze.

Zastanawiając się nad osiągnięciami Prószyńskiego, cytowany już Marian Dąbrowski charakteryzował. go w następujący sposób:

„Wyniszczona długą pracą la­boratoryjną twarz. Oczy jak węgielki, płoną wiecz­nym ogniem geniuszu wynalazków. Wysokie czoło kryje myśli niezwykłe, potencję czynu nieobliczalnego. Nerwowa ekspresja w rozmowie, zaniedbany, a jednak bardzo przyzwoity ubiór, dobrotliwość, gra­nicząca z nieporadnością w zwykłym codziennym. ży­ciu – oto cechy mojego rozmówcy. Interesuje się Pol­ską przede wszystkim, marzeniem jego jest praca w kraju dla ukochanej sprawy. Krew ojca krąży w ży­łach. Syn jest z ducha i z czynów szczerym ludowcem, szczerym demokratą, aczkolwiek dziedzina, w której pracuje, dziedzina wiedzy stosowanej, tak trudna i tak przecież w dzisiejszych warunkach niedemokratyczna. Ojciec wynalazł naukę czytania i pisania metodą obrazkową. Syn wynalazł naukę myślenia metodą obrazkową. Ze zwykłego śmiertelnika uczynić chce poetę życia”.

„Któż z was – kontynuował Dąbrowski – nie zna kinematografu? Jest to plaga dla snobów, a jedy­na rozrywka dla milionowych mas ludu. Kinemato­graf jest żywą gazetą, książką. Kinematograf nie jest iluzjonem, jest fotografią mówiącą prawdy życiowe. W rękach sensacji przedsiębiorstwa kinematograficz­ne dużo złego uczynić mogą, w rękach nauczycieli lu­dowych kinematograf w ciągu kilku lat uczyni to, na co daremnie czekamy w Polsce: da ludowi oświatę”.

Dążeniem całego życia Prószyńskiego było stworze­nie polskiego przemysłu kinematograficznego. Pragnął założyć w kraju fabrykę swoich aparatów, aby stąd mogły one dotrzeć na rynki zagraniczne i „aby War­szawa przodownicze w tej gałęzi zdobyła stanowisko”. Chciał w niej zatrudnić przede wszystkim Polaków, gdyż – jak twierdził – „mechanik Polak jest inteligentniejszy (…) brak mu jedynie śmiałości, odwagi, a właściwie czynu, który by w nim te przymioty roz­wijał” .

Sytuacja polityczna i gospodarcza Kongresówki nie uzasadniała jednak optymizmu Kazimierza Prószyń­skiego co do możliwości zainicjowania polskiej produk­cji urządzeń kinematograficznych. Nie zdołał nią za­interesować warszawskich przedsiębiorców ani uzy­skać niezbędnych kapitałów. Rozwój krajowego przemysłu uzależniony był bowiem od obcego kapitału,  głównie niemieckiego, belgijskiego i francuskiego, który skupiał w swych rękach poważną część produk­cji. Jednocześnie rosyjska polityka celna uniemożli­wiała sprowadzanie wielu surowców niezbędnych do działalności  wytwórczej.

Po wielu latach „aeroskop” został przypomniany i ponownie spopularyzowany w Anglii. W czerwcu 1956 roku na terenie fabryki Newman & Sinclair w Londynie odbyła się prezentacja kame­ry-weterana gościom polskim: operatorowi Stanisła­wowi Wohlowi i inżynierowi Jerzemu Brzozowskie­mu. Ze spotkania tego Stanisław Wohl, kamerą „aeroskop” (o napędzie pneumatycznym), nakręcił reportaż dla Polskiej Kroniki Filmowej. Okazało się, że kamera działa jeszcze tak sprawnie jak za czasów swojej młodości.

====================

KAZIMIERZ PRÓSZYŃSKI  Władysław Jewsiewicki

Wydawnictwo Interpress, Warszawa 1974 nakł. 5260 egz. [ A „promowane” książki miały w tym czasie – 100 tysięcy. ]

Szukałem w google ulicy Kazimierza Prószyńskiego, pomnika Kazimierza Prószyńskiego, szkoły, na przykład filmowej, im. Kazimierza Prószyńskiego. Nie znalazłem. Może ktoś znajdzie?

Trochę więcej można o nim przeczytać w wikipedii, odsyłam. MD

Jedna myśl w temacie “Wielki wynalazca, prekursor filmowy KAZIMIERZ PRÓSZYŃSKI. Czemu zapomniany?

  1. Sprzedaż oryginalnych produktów, aby zwiększyć siłę. Możliwość razu złożyć wniosek o nabycie Erogan. Wybór wygodny sposób, aby dostarczyć towar. Zakup produktów tutaj, można mieć 100% pewność co do jego autentyczności, jakości i wydajności. To odróżnia naszą firmę od wszelkich innych środków, które nie może zagwarantować dostępności produktów certyfikowanych. Zakup Erogan byłby dobrym nabycia w ciągu ostatnich kilku lat, bo to oznacza traktowanie nie tylko jakąś chorobę, ma ona bezpośredni wpływ na całe życie człowieka. Teraz człowiek może czuć się co on pierwotnie stworzony i kontynuatorem ludzkiego. Seks z nim wydaje się każdej kobiecie z czegoś wspaniałego i atrakcyjny. Jak złożyć wniosek? Kup Erogan na oficjalnej stronie internetowej oznacza, aby zapewnić stabilny i silny wzwód wynosi nie więcej niż 30 dni. Złożyć wniosek może być teraz, to musi znaleźć 2-3 minut wolnego czasu. Wpisz imię i nazwisko oraz kontakt Dane na poniższy link . Czekaj na wezwanie operatora. Potwierdzenia zamówienia. Cena erogan zależy od indywidualnego kursu, który będzie można wybrać profesjonalnego eksperta w telefonie zgodnie z własnymi potrzebami i życzeniami. W ten sposób można otrzymać produkt w najbliższej przyszłości nie czynnych i innych niewygodnych warunkach. Gwarantujemy najszybsze dostawy produktów i wysokiej jakości. Można też liczyć na poufność transakcji, która nie rozpoznaje nikogo. Impotencja nie jest to powód do rozpaczy, gdy nie Erogan. Człowiek może czuć się bezpiecznie i całkowicie zdrowe po zastosowaniu unikalnych kapsułek. Sex z niego odwróci się od rutynowych obowiązków czarujących uroczystości, które za każdym razem będą oznaczone nowych doznań i uczuć. Producent nie wymaga przedpłaty wysyłania!

    Polubienie

Dodaj komentarz