Polska policja przyjmuje niemieckie zlecenia od Jugendamtu.


Polska policja przyjmuje niemieckie zlecenia od Jugendamtu

„Oddanie nastolatki neohitlerowskiemu Jugendamtowi i poronienie jej matki to efekt interwencji polskiej policji”

Z Wojciechem Pomorskim, prezesem Polskiego Stowarzyszenia Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech rozmawia Robert Wit Wyrostkiewicz

– Co się stało? Chroniłeś matkę z dzieckiem przed Jugendamtem. One uciekły do Polski przed tą neohitlerowską organizacją, która niszczy w Niemczech rodziny (często polskie!). Ale nie udało Ci się uchronić tych kobiet przed polską policją…. Jak do tego doszło?

– Nie ukrywam, że sam jestem mocno zaskoczony, a przede wszystkim głęboko rozczarowany zachowaniem polskiej policji i jej nadgorliwością w stosunku do niemieckiego Jugendamtu, nie wspominając już o ich brutalności podczas akcji wyrwania dziewczynki spod opieki jej matki i babci. Czterech policjantów po cywilnemu podjechało prywatnym samochodem pod dom, mignęli matce dziewczynki przed oczami kawałkiem blaszki (równie dobrze mogli to być zwykli bandyci); matka dziewczynki nie miała nawet okazji, aby przyjrzeć się policyjnej odznace i bez jakiejkolwiek próby wyjaśnienia o co chodzi i po co przyszli złapali jej 14-letnią córkę Alishę za ręce i nogi, wynieśli z domu, wrzucili siłą do samochodu i odjechali. Można sobie wyobrazić jaki szok musiała przeżyć ta dziewczynka złapana przez polską policję jak dzikie zwierzę, pod ręce i nogi i bez słowa wyjaśnienia wyrwana z domu, w którym wraz z babcią i matką przebywała, a później co musiała czuć wywieziona w nieznane. Z zeznań naocznych świadków wiem, że Alisha krzyczała i błagała, aby ją zostawili przy mamie, bo „podetnie sobie żyły” i że „bez mamy nie chce żyć” i że drugi raz „nie przeżyje piekła w jugendamtowskim heimie”.

– Przypomnij sprawę ucieczki tej młodej Niemki amerykańskiego pochodzenia do Polski.

– Niemiecki Jugendamt odebrał Alishę matce i umieścił na dziewięć długich miesięcy w domu dziecka w Niemczech pozbawiając ją jakiegokolwiek kontaktu z rodziną bo… Alisha opuściła w szkole cztery dni, a po powrocie do szkoły pokazała rzekomo załatwione zwolnienie lekarskie. Po siedmiu miesiącach rozłąki i psychicznych katuszy Alisha uciekła z placówki Jugendamtu, odnalazła matkę i całą rodzinę. Razem zdecydowali się wyjechać do Polski, aby tu odnaleźć upragniony spokój i nacieszyć się sobą. Nie trwało to jednak długo. Tu w Polsce kolejne piekło zgotowała im postkomunistyczna sędzia i polska policja z nieprawomocnym wyrokiem sądu w ręku. Przypomnijmy, że pani sędzia Chwal-Iskierska z bytowskiego sądu została mianowana na stanowisko za czasów komuny, a jej koleżanka po fachu z Sądu Okregowego w Słupsku, która podtrzymała decyzję pani Chwal-Iskierskiej o wydaniu dziewczynki do Niemiec również piastuje stanowisko sędziego od czerwonych w sądach lat. 70. Może to tylko moje subiektywne odczucie, ale uważam, że wrażliwość tych kobiet i poruszanie się w prawie z uwzględnieniem dobra dziecka nie miało nic wspólnego i jest osadzone w dawnej podległej zawsze jakiemuś mocarstwu mentalności. Wstyd mi za nasz polski wymiar sprawiedliwości, który nie znając sprawy, a nawet nie widząc dziewczynki na oczy i nie znając jej historii, chciał pozbyć się niewygodnego balastu jakim są zachodni obywatele ukrywający się w Polsce i robiąc poniżający ukłon w stronę Niemiec i Jugendamtu wydał im 14-letnią Alishę, aby mieć po prostu spokój.

– Czy to prawda, że na skutek tej interwencji mama Alishy poroniła…?

– Tak. Bulwersująca w całej tej sprawie jest jeszcze jedna rzecz. Matka Alishy była w trzecim miesiącu ciąży. Z zeznań naocznych świadków wiem, że podczas akcjii „odbicia” Alishy z rąk matki, polscy policjanci w cywilu rzucili kobietę na schody, bo zasłoniła swoim ciałem córkę, aby ją uchronić przed zabraniem. Kobieta doznała tak silnego urazu fizycznegi i psychicznego, że krótko po zabraniu Alishy musiała zostać przewieziona do szpitala, gdzie poroniła. Polska policja odbiła dla posthitlerowskiego Jugendamtu 14-letnią dziewczynkę, a na skutek brutalnej interwencji ciężarna matka dziewczynki poroniła. Jedno dziecko odbite, jedno martwe. Bilans akcji inspirowanej przez stronę niemiecką i gorliwie wykonywaną przez stronę polską, która na kolanach słucha swojego zachodniego sąsiada. Nie można o tym wszystkim mówić ze spokojem. Krew się w żyłach gotuje, kiedy się słyszy o takich rzeczach.

– To się dzieje naprawdę? I co, nikt nie rozdziera szat, wszystko jest okey? Niedawno funkcjonariusze mieli święto policji. Były medale, czerwone twarze, „buzia, goździk, rąsia”. Tego dnia samobójstwo popełnił najsłynniejszy polski policjant Sławomir Opala „Pitbull”. Niewiele wcześniej policja przeproadziłą akcję przejęcia Alishy… To normalne, takie zlecenia stronie polskiej od Jugendamtu z pośrednictwem polskich sądów?

– Pomimo, że od ośmiu lat prowadzę „Polskie Stowarzyszenie Rodzice Przeciw Dyskryminacjii Dzieci w Niemczech” i pomagam rodzicom mających różnorakie problemy z Jugendamtem to takiej jatki dawno nie widziałem. Tylko teraz to stało się w Polsce i z udziałem polskiej policji. Funkcjonariusze mieli polskie orzełki i przybyli na akcję w imieniu służb Rzeczpospolitej. Dotąd jednak nie raz zetknąłem sie z drastycznymi i rażącymi działaniami Jugendamtu w stosunku do rodzin, ale jestem zszokowany, że z tak błahego powodu jak w tym przypadku Jugendamt, który ma w Niemczech nieograniczone prawa nadane jeszcze przez Hitlera w 1939 roku, mógł zabrać dziecko z domu i umieścić je w swojej placówce. Ta za każde przyjęte dziecko dostaje miesięcznie bagatela…. od 3 do 25 tysięcy euro! Nie trudno sobie wyobrazić jak ogromne pieniądze robi się w Niemczech na tym mega biznesie jakim jest odbieranie pod byle pretekstem dzieci z rodzin i umieszczanie ich w tzw Heimach Jugendamtu. Dobro dziecka się tu nie liczy. Ważna jest kasa. Przypomnijmy, w zeszłym roku Jugendamt zabrał z domów ponad 40 tysięcy dzieci, a jego dochody dzięki temu kwitnącemu i rozwijającemu sie w Niemczech procederowi sięgnęły wielu miliardów euro.

– Co dalej?

– Policja nie udzieliła informacjii o miejscu pobytu dziewczynki nawet adwokatowi dziecka co jest niezgodne z prawem. Bezprawna była również cała akcja polskiej policjii zabrania Alishy od matki, bo wyrok polskiego sądu nie był prawomocny, a adwokat dziewczynki złożył odwołanie do Sądu Najwyższego i skargę na wcześniejsze brutalne działania polskiej policji. Teraz informujemy o całej sprawie media i dziękujemy „Warszawskiej Gazecie” za zainteresowanie. Będziemy szukać rozwiązania tej sytuacji zwracając się o pomoc do najwyższych instytucji w państwie i polskich polityków zwłaszcza z prawicy, bo z doświadczenia wiem, że na wsparcie aktualnego rządu z PO nie ma co liczyć. Oni wykazują bierną i służalczą postawę wobec Niemiec i mają w stosunku do nich nisko zgięte plecy. Skoro od lat nie walczą o odbierane w Niemczech masowo polskim rodzicom polskie dzieci, wydając je nagminnie na pastwę niemieckich Jugendamtów, to nie mam wątpliwości, że tym bardziej nie wstawią sie za obywatelką Niemiec chroniącą się do tej pory w Polsce. Jako Polskie Stowarzyszenie Dyskryminacja.de napewno zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby pomóc rodzinie Stewart wyjść z tej nieludzkiej sytuacji.

Gazeta Warszawska 8-15.08.2014

Polska policja przyjmuje niemieckie zlecenia od Jugendamtu

„Oddanie nastolatki neohitlerowskiemu Jugendamtowi i poronienie jej matki to efekt interwencji polskiej policji”

Z Wojciechem Pomorskim, prezesem Polskiego Stowarzyszenia Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech rozmawia Robert Wit Wyrostkiewicz

- Co się stało? Chroniłeś matkę z dzieckiem przed Jugendamtem. One uciekły do Polski przed tą neohitlerowską organizacją, która niszczy w Niemczech rodziny (często polskie!). Ale nie udało Ci się uchronić tych kobiet przed polską policją.... Jak do tego doszło?

- Nie ukrywam, że sam jestem mocno zaskoczony, a przede wszystkim głęboko rozczarowany zachowaniem polskiej policji i jej nadgorliwością w stosunku do niemieckiego Jugendamtu, nie wspominając już o ich brutalności podczas akcji wyrwania dziewczynki spod opieki jej matki i babci. Czterech policjantów po cywilnemu podjechało prywatnym samochodem pod dom, mignęli matce dziewczynki przed oczami kawałkiem blaszki (równie dobrze mogli to być zwykli bandyci); matka dziewczynki nie miała nawet okazji, aby przyjrzeć się policyjnej odznace i bez jakiejkolwiek próby wyjaśnienia o co chodzi i po co przyszli złapali jej 14-letnią córkę Alishę za ręce i nogi, wynieśli z domu, wrzucili siłą do samochodu i odjechali. Można sobie wyobrazić jaki szok musiała przeżyć ta dziewczynka złapana przez polską policję jak dzikie zwierzę, pod ręce i nogi i bez słowa wyjaśnienia wyrwana z domu, w którym wraz z babcią i matką przebywała, a później co musiała czuć wywieziona w nieznane. Z zeznań naocznych świadków wiem, że Alisha krzyczała i błagała, aby ją zostawili przy mamie, bo „podetnie sobie żyły” i że „bez mamy nie chce żyć” i że drugi raz „nie przeżyje piekła w jugendamtowskim heimie”. 

- Przypomnij sprawę ucieczki tej młodej Niemki amerykańskiego pochodzenia do Polski.

- Niemiecki Jugendamt odebrał Alishę matce i umieścił na dziewięć długich miesięcy w domu dziecka w Niemczech pozbawiając ją jakiegokolwiek kontaktu z rodziną bo… Alisha opuściła w szkole cztery dni, a po powrocie do szkoły pokazała rzekomo załatwione zwolnienie lekarskie. Po siedmiu miesiącach rozłąki i psychicznych katuszy Alisha uciekła z placówki Jugendamtu, odnalazła matkę i całą rodzinę. Razem zdecydowali się wyjechać do Polski, aby tu odnaleźć upragniony spokój i nacieszyć się sobą. Nie trwało to jednak długo. Tu w Polsce kolejne piekło zgotowała im postkomunistyczna sędzia i polska policja z nieprawomocnym wyrokiem sądu w ręku. Przypomnijmy, że pani sędzia Chwal-Iskierska z bytowskiego sądu została mianowana na stanowisko za czasów komuny, a jej koleżanka po fachu z Sądu Okregowego w Słupsku, która podtrzymała decyzję pani Chwal-Iskierskiej o wydaniu dziewczynki do Niemiec również piastuje stanowisko sędziego od czerwonych w sądach lat. 70. Może to tylko moje subiektywne odczucie, ale uważam, że wrażliwość tych kobiet i poruszanie się w prawie z uwzględnieniem dobra dziecka nie miało nic wspólnego i jest osadzone w dawnej podległej zawsze jakiemuś mocarstwu mentalności. Wstyd mi za nasz polski wymiar sprawiedliwości, który nie znając sprawy, a nawet nie widząc dziewczynki na oczy i nie znając jej historii, chciał pozbyć się niewygodnego balastu jakim są zachodni obywatele ukrywający się w Polsce i robiąc poniżający ukłon w stronę Niemiec i Jugendamtu wydał im 14-letnią Alishę, aby mieć po prostu spokój.

- Czy to prawda, że na skutek tej interwencji mama Alishy poroniła...? 

- Tak. Bulwersująca w całej tej sprawie jest jeszcze jedna rzecz. Matka Alishy była w trzecim miesiącu ciąży. Z zeznań naocznych świadków wiem, że podczas akcjii „odbicia” Alishy z rąk matki, polscy policjanci w cywilu rzucili kobietę na schody, bo zasłoniła swoim ciałem córkę, aby ją uchronić przed zabraniem. Kobieta doznała tak silnego urazu fizycznegi i psychicznego, że krótko po zabraniu Alishy musiała zostać przewieziona do szpitala, gdzie poroniła. Polska policja odbiła dla posthitlerowskiego Jugendamtu 14-letnią dziewczynkę, a na skutek brutalnej interwencji ciężarna matka dziewczynki poroniła. Jedno dziecko odbite, jedno martwe. Bilans akcji inspirowanej przez stronę niemiecką i gorliwie wykonywaną przez stronę polską, która na kolanach słucha swojego zachodniego sąsiada. Nie można o tym wszystkim mówić ze spokojem. Krew się w żyłach gotuje, kiedy się słyszy o takich rzeczach. 

- To się dzieje naprawdę? I co, nikt nie rozdziera szat, wszystko jest okey? Niedawno funkcjonariusze mieli święto policji. Były medale, czerwone twarze, „buzia, goździk, rąsia”. Tego dnia samobójstwo popełnił najsłynniejszy polski policjant Sławomir Opala „Pitbull”. Niewiele wcześniej policja przeproadziłą akcję przejęcia Alishy… To normalne, takie zlecenia stronie polskiej od Jugendamtu z pośrednictwem polskich sądów?

- Pomimo, że od ośmiu lat prowadzę „Polskie Stowarzyszenie Rodzice Przeciw Dyskryminacjii Dzieci w Niemczech” i pomagam rodzicom mających różnorakie problemy z Jugendamtem to takiej jatki dawno nie widziałem. Tylko teraz to stało się w Polsce i z udziałem polskiej policji. Funkcjonariusze mieli polskie orzełki i przybyli na akcję w imieniu służb Rzeczpospolitej. Dotąd jednak nie raz zetknąłem sie z drastycznymi i rażącymi działaniami Jugendamtu w stosunku do rodzin, ale jestem zszokowany, że z tak błahego powodu jak w tym przypadku Jugendamt, który ma w Niemczech nieograniczone prawa nadane jeszcze przez Hitlera w 1939 roku, mógł zabrać dziecko z domu i umieścić je w swojej placówce. Ta za każde przyjęte dziecko dostaje miesięcznie bagatela.... od 3 do 25 tysięcy euro! Nie trudno sobie wyobrazić jak ogromne pieniądze robi się w Niemczech na tym mega biznesie jakim jest odbieranie pod byle pretekstem dzieci z rodzin i umieszczanie ich w tzw Heimach Jugendamtu. Dobro dziecka się tu nie liczy. Ważna jest kasa. Przypomnijmy, w zeszłym roku Jugendamt zabrał z domów ponad 40 tysięcy dzieci, a jego dochody dzięki temu kwitnącemu i rozwijającemu sie w Niemczech procederowi sięgnęły wielu miliardów euro.

 - Co dalej?

- Policja nie udzieliła informacjii o miejscu pobytu dziewczynki nawet adwokatowi dziecka co jest niezgodne z prawem. Bezprawna była również cała akcja polskiej policjii zabrania Alishy od matki, bo wyrok polskiego sądu nie był prawomocny, a adwokat dziewczynki złożył odwołanie do Sądu Najwyższego i skargę na wcześniejsze brutalne działania polskiej policji. Teraz informujemy o całej sprawie media i dziękujemy „Warszawskiej Gazecie” za zainteresowanie. Będziemy szukać rozwiązania tej sytuacji zwracając się o pomoc do najwyższych instytucji w państwie i polskich polityków zwłaszcza z prawicy, bo z doświadczenia wiem, że na wsparcie aktualnego rządu z PO nie ma co liczyć. Oni wykazują bierną i służalczą postawę wobec Niemiec i mają w stosunku do nich nisko zgięte plecy. Skoro od lat nie walczą o odbierane w Niemczech masowo polskim rodzicom polskie dzieci, wydając je nagminnie na pastwę niemieckich Jugendamtów, to nie mam wątpliwości, że tym bardziej nie wstawią sie za obywatelką Niemiec chroniącą się do tej pory w Polsce. Jako Polskie Stowarzyszenie Dyskryminacja.de napewno zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby pomóc rodzinie Stewart wyjść z tej nieludzkiej sytuacji. 

 Gazeta Warszawska 8-15.08.2014
Polska policja przyjmuje niemieckie zlecenia od Jugendamtu

„Oddanie nastolatki neohitlerowskiemu Jugendamtowi i poronienie jej matki to efekt interwencji polskiej policji”

Z Wojciechem Pomorskim, prezesem Polskiego Stowarzyszenia Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech rozmawia Robert Wit Wyrostkiewicz

- Co się stało? Chroniłeś matkę z dzieckiem przed Jugendamtem. One uciekły do Polski przed tą neohitlerowską organizacją, która niszczy w Niemczech rodziny (często polskie!). Ale nie udało Ci się uchronić tych kobiet przed polską policją.... Jak do tego doszło?

- Nie ukrywam, że sam jestem mocno zaskoczony, a przede wszystkim głęboko rozczarowany zachowaniem polskiej policji i jej nadgorliwością w stosunku do niemieckiego Jugendamtu, nie wspominając już o ich brutalności podczas akcji wyrwania dziewczynki spod opieki jej matki i babci. Czterech policjantów po cywilnemu podjechało prywatnym samochodem pod dom, mignęli matce dziewczynki przed oczami kawałkiem blaszki (równie dobrze mogli to być zwykli bandyci); matka dziewczynki nie miała nawet okazji, aby przyjrzeć się policyjnej odznace i bez jakiejkolwiek próby wyjaśnienia o co chodzi i po co przyszli złapali jej 14-letnią córkę Alishę za ręce i nogi, wynieśli z domu, wrzucili siłą do samochodu i odjechali. Można sobie wyobrazić jaki szok musiała przeżyć ta dziewczynka złapana przez polską policję jak dzikie zwierzę, pod ręce i nogi i bez słowa wyjaśnienia wyrwana z domu, w którym wraz z babcią i matką przebywała, a później co musiała czuć wywieziona w nieznane. Z zeznań naocznych świadków wiem, że Alisha krzyczała i błagała, aby ją zostawili przy mamie, bo „podetnie sobie żyły” i że „bez mamy nie chce żyć” i że drugi raz „nie przeżyje piekła w jugendamtowskim heimie”. 

- Przypomnij sprawę ucieczki tej młodej Niemki amerykańskiego pochodzenia do Polski.

- Niemiecki Jugendamt odebrał Alishę matce i umieścił na dziewięć długich miesięcy w domu dziecka w Niemczech pozbawiając ją jakiegokolwiek kontaktu z rodziną bo… Alisha opuściła w szkole cztery dni, a po powrocie do szkoły pokazała rzekomo załatwione zwolnienie lekarskie. Po siedmiu miesiącach rozłąki i psychicznych katuszy Alisha uciekła z placówki Jugendamtu, odnalazła matkę i całą rodzinę. Razem zdecydowali się wyjechać do Polski, aby tu odnaleźć upragniony spokój i nacieszyć się sobą. Nie trwało to jednak długo. Tu w Polsce kolejne piekło zgotowała im postkomunistyczna sędzia i polska policja z nieprawomocnym wyrokiem sądu w ręku. Przypomnijmy, że pani sędzia Chwal-Iskierska z bytowskiego sądu została mianowana na stanowisko za czasów komuny, a jej koleżanka po fachu z Sądu Okregowego w Słupsku, która podtrzymała decyzję pani Chwal-Iskierskiej o wydaniu dziewczynki do Niemiec również piastuje stanowisko sędziego od czerwonych w sądach lat. 70. Może to tylko moje subiektywne odczucie, ale uważam, że wrażliwość tych kobiet i poruszanie się w prawie z uwzględnieniem dobra dziecka nie miało nic wspólnego i jest osadzone w dawnej podległej zawsze jakiemuś mocarstwu mentalności. Wstyd mi za nasz polski wymiar sprawiedliwości, który nie znając sprawy, a nawet nie widząc dziewczynki na oczy i nie znając jej historii, chciał pozbyć się niewygodnego balastu jakim są zachodni obywatele ukrywający się w Polsce i robiąc poniżający ukłon w stronę Niemiec i Jugendamtu wydał im 14-letnią Alishę, aby mieć po prostu spokój.

- Czy to prawda, że na skutek tej interwencji mama Alishy poroniła...? 

- Tak. Bulwersująca w całej tej sprawie jest jeszcze jedna rzecz. Matka Alishy była w trzecim miesiącu ciąży. Z zeznań naocznych świadków wiem, że podczas akcjii „odbicia” Alishy z rąk matki, polscy policjanci w cywilu rzucili kobietę na schody, bo zasłoniła swoim ciałem córkę, aby ją uchronić przed zabraniem. Kobieta doznała tak silnego urazu fizycznegi i psychicznego, że krótko po zabraniu Alishy musiała zostać przewieziona do szpitala, gdzie poroniła. Polska policja odbiła dla posthitlerowskiego Jugendamtu 14-letnią dziewczynkę, a na skutek brutalnej interwencji ciężarna matka dziewczynki poroniła. Jedno dziecko odbite, jedno martwe. Bilans akcji inspirowanej przez stronę niemiecką i gorliwie wykonywaną przez stronę polską, która na kolanach słucha swojego zachodniego sąsiada. Nie można o tym wszystkim mówić ze spokojem. Krew się w żyłach gotuje, kiedy się słyszy o takich rzeczach. 

- To się dzieje naprawdę? I co, nikt nie rozdziera szat, wszystko jest okey? Niedawno funkcjonariusze mieli święto policji. Były medale, czerwone twarze, „buzia, goździk, rąsia”. Tego dnia samobójstwo popełnił najsłynniejszy polski policjant Sławomir Opala „Pitbull”. Niewiele wcześniej policja przeproadziłą akcję przejęcia Alishy… To normalne, takie zlecenia stronie polskiej od Jugendamtu z pośrednictwem polskich sądów?

- Pomimo, że od ośmiu lat prowadzę „Polskie Stowarzyszenie Rodzice Przeciw Dyskryminacjii Dzieci w Niemczech” i pomagam rodzicom mających różnorakie problemy z Jugendamtem to takiej jatki dawno nie widziałem. Tylko teraz to stało się w Polsce i z udziałem polskiej policji. Funkcjonariusze mieli polskie orzełki i przybyli na akcję w imieniu służb Rzeczpospolitej. Dotąd jednak nie raz zetknąłem sie z drastycznymi i rażącymi działaniami Jugendamtu w stosunku do rodzin, ale jestem zszokowany, że z tak błahego powodu jak w tym przypadku Jugendamt, który ma w Niemczech nieograniczone prawa nadane jeszcze przez Hitlera w 1939 roku, mógł zabrać dziecko z domu i umieścić je w swojej placówce. Ta za każde przyjęte dziecko dostaje miesięcznie bagatela.... od 3 do 25 tysięcy euro! Nie trudno sobie wyobrazić jak ogromne pieniądze robi się w Niemczech na tym mega biznesie jakim jest odbieranie pod byle pretekstem dzieci z rodzin i umieszczanie ich w tzw Heimach Jugendamtu. Dobro dziecka się tu nie liczy. Ważna jest kasa. Przypomnijmy, w zeszłym roku Jugendamt zabrał z domów ponad 40 tysięcy dzieci, a jego dochody dzięki temu kwitnącemu i rozwijającemu sie w Niemczech procederowi sięgnęły wielu miliardów euro.

 - Co dalej?

- Policja nie udzieliła informacjii o miejscu pobytu dziewczynki nawet adwokatowi dziecka co jest niezgodne z prawem. Bezprawna była również cała akcja polskiej policjii zabrania Alishy od matki, bo wyrok polskiego sądu nie był prawomocny, a adwokat dziewczynki złożył odwołanie do Sądu Najwyższego i skargę na wcześniejsze brutalne działania polskiej policji. Teraz informujemy o całej sprawie media i dziękujemy „Warszawskiej Gazecie” za zainteresowanie. Będziemy szukać rozwiązania tej sytuacji zwracając się o pomoc do najwyższych instytucji w państwie i polskich polityków zwłaszcza z prawicy, bo z doświadczenia wiem, że na wsparcie aktualnego rządu z PO nie ma co liczyć. Oni wykazują bierną i służalczą postawę wobec Niemiec i mają w stosunku do nich nisko zgięte plecy. Skoro od lat nie walczą o odbierane w Niemczech masowo polskim rodzicom polskie dzieci, wydając je nagminnie na pastwę niemieckich Jugendamtów, to nie mam wątpliwości, że tym bardziej nie wstawią sie za obywatelką Niemiec chroniącą się do tej pory w Polsce. Jako Polskie Stowarzyszenie Dyskryminacja.de napewno zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby pomóc rodzinie Stewart wyjść z tej nieludzkiej sytuacji. 

 Gazeta Warszawska 8-15.08.2014
Polska policja przyjmuje niemieckie zlecenia od Jugendamtu

„Oddanie nastolatki neohitlerowskiemu Jugendamtowi i poronienie jej matki to efekt interwencji polskiej policji”

Z Wojciechem Pomorskim, prezesem Polskiego Stowarzyszenia Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech rozmawia Robert Wit Wyrostkiewicz

- Co się stało? Chroniłeś matkę z dzieckiem przed Jugendamtem. One uciekły do Polski przed tą neohitlerowską organizacją, która niszczy w Niemczech rodziny (często polskie!). Ale nie udało Ci się uchronić tych kobiet przed polską policją.... Jak do tego doszło?

- Nie ukrywam, że sam jestem mocno zaskoczony, a przede wszystkim głęboko rozczarowany zachowaniem polskiej policji i jej nadgorliwością w stosunku do niemieckiego Jugendamtu, nie wspominając już o ich brutalności podczas akcji wyrwania dziewczynki spod opieki jej matki i babci. Czterech policjantów po cywilnemu podjechało prywatnym samochodem pod dom, mignęli matce dziewczynki przed oczami kawałkiem blaszki (równie dobrze mogli to być zwykli bandyci); matka dziewczynki nie miała nawet okazji, aby przyjrzeć się policyjnej odznace i bez jakiejkolwiek próby wyjaśnienia o co chodzi i po co przyszli złapali jej 14-letnią córkę Alishę za ręce i nogi, wynieśli z domu, wrzucili siłą do samochodu i odjechali. Można sobie wyobrazić jaki szok musiała przeżyć ta dziewczynka złapana przez polską policję jak dzikie zwierzę, pod ręce i nogi i bez słowa wyjaśnienia wyrwana z domu, w którym wraz z babcią i matką przebywała, a później co musiała czuć wywieziona w nieznane. Z zeznań naocznych świadków wiem, że Alisha krzyczała i błagała, aby ją zostawili przy mamie, bo „podetnie sobie żyły” i że „bez mamy nie chce żyć” i że drugi raz „nie przeżyje piekła w jugendamtowskim heimie”. 

- Przypomnij sprawę ucieczki tej młodej Niemki amerykańskiego pochodzenia do Polski.

- Niemiecki Jugendamt odebrał Alishę matce i umieścił na dziewięć długich miesięcy w domu dziecka w Niemczech pozbawiając ją jakiegokolwiek kontaktu z rodziną bo… Alisha opuściła w szkole cztery dni, a po powrocie do szkoły pokazała rzekomo załatwione zwolnienie lekarskie. Po siedmiu miesiącach rozłąki i psychicznych katuszy Alisha uciekła z placówki Jugendamtu, odnalazła matkę i całą rodzinę. Razem zdecydowali się wyjechać do Polski, aby tu odnaleźć upragniony spokój i nacieszyć się sobą. Nie trwało to jednak długo. Tu w Polsce kolejne piekło zgotowała im postkomunistyczna sędzia i polska policja z nieprawomocnym wyrokiem sądu w ręku. Przypomnijmy, że pani sędzia Chwal-Iskierska z bytowskiego sądu została mianowana na stanowisko za czasów komuny, a jej koleżanka po fachu z Sądu Okregowego w Słupsku, która podtrzymała decyzję pani Chwal-Iskierskiej o wydaniu dziewczynki do Niemiec również piastuje stanowisko sędziego od czerwonych w sądach lat. 70. Może to tylko moje subiektywne odczucie, ale uważam, że wrażliwość tych kobiet i poruszanie się w prawie z uwzględnieniem dobra dziecka nie miało nic wspólnego i jest osadzone w dawnej podległej zawsze jakiemuś mocarstwu mentalności. Wstyd mi za nasz polski wymiar sprawiedliwości, który nie znając sprawy, a nawet nie widząc dziewczynki na oczy i nie znając jej historii, chciał pozbyć się niewygodnego balastu jakim są zachodni obywatele ukrywający się w Polsce i robiąc poniżający ukłon w stronę Niemiec i Jugendamtu wydał im 14-letnią Alishę, aby mieć po prostu spokój.

- Czy to prawda, że na skutek tej interwencji mama Alishy poroniła...? 

- Tak. Bulwersująca w całej tej sprawie jest jeszcze jedna rzecz. Matka Alishy była w trzecim miesiącu ciąży. Z zeznań naocznych świadków wiem, że podczas akcjii „odbicia” Alishy z rąk matki, polscy policjanci w cywilu rzucili kobietę na schody, bo zasłoniła swoim ciałem córkę, aby ją uchronić przed zabraniem. Kobieta doznała tak silnego urazu fizycznegi i psychicznego, że krótko po zabraniu Alishy musiała zostać przewieziona do szpitala, gdzie poroniła. Polska policja odbiła dla posthitlerowskiego Jugendamtu 14-letnią dziewczynkę, a na skutek brutalnej interwencji ciężarna matka dziewczynki poroniła. Jedno dziecko odbite, jedno martwe. Bilans akcji inspirowanej przez stronę niemiecką i gorliwie wykonywaną przez stronę polską, która na kolanach słucha swojego zachodniego sąsiada. Nie można o tym wszystkim mówić ze spokojem. Krew się w żyłach gotuje, kiedy się słyszy o takich rzeczach. 

- To się dzieje naprawdę? I co, nikt nie rozdziera szat, wszystko jest okey? Niedawno funkcjonariusze mieli święto policji. Były medale, czerwone twarze, „buzia, goździk, rąsia”. Tego dnia samobójstwo popełnił najsłynniejszy polski policjant Sławomir Opala „Pitbull”. Niewiele wcześniej policja przeproadziłą akcję przejęcia Alishy… To normalne, takie zlecenia stronie polskiej od Jugendamtu z pośrednictwem polskich sądów?

- Pomimo, że od ośmiu lat prowadzę „Polskie Stowarzyszenie Rodzice Przeciw Dyskryminacjii Dzieci w Niemczech” i pomagam rodzicom mających różnorakie problemy z Jugendamtem to takiej jatki dawno nie widziałem. Tylko teraz to stało się w Polsce i z udziałem polskiej policji. Funkcjonariusze mieli polskie orzełki i przybyli na akcję w imieniu służb Rzeczpospolitej. Dotąd jednak nie raz zetknąłem sie z drastycznymi i rażącymi działaniami Jugendamtu w stosunku do rodzin, ale jestem zszokowany, że z tak błahego powodu jak w tym przypadku Jugendamt, który ma w Niemczech nieograniczone prawa nadane jeszcze przez Hitlera w 1939 roku, mógł zabrać dziecko z domu i umieścić je w swojej placówce. Ta za każde przyjęte dziecko dostaje miesięcznie bagatela.... od 3 do 25 tysięcy euro! Nie trudno sobie wyobrazić jak ogromne pieniądze robi się w Niemczech na tym mega biznesie jakim jest odbieranie pod byle pretekstem dzieci z rodzin i umieszczanie ich w tzw Heimach Jugendamtu. Dobro dziecka się tu nie liczy. Ważna jest kasa. Przypomnijmy, w zeszłym roku Jugendamt zabrał z domów ponad 40 tysięcy dzieci, a jego dochody dzięki temu kwitnącemu i rozwijającemu sie w Niemczech procederowi sięgnęły wielu miliardów euro.

 - Co dalej?

- Policja nie udzieliła informacjii o miejscu pobytu dziewczynki nawet adwokatowi dziecka co jest niezgodne z prawem. Bezprawna była również cała akcja polskiej policjii zabrania Alishy od matki, bo wyrok polskiego sądu nie był prawomocny, a adwokat dziewczynki złożył odwołanie do Sądu Najwyższego i skargę na wcześniejsze brutalne działania polskiej policji. Teraz informujemy o całej sprawie media i dziękujemy „Warszawskiej Gazecie” za zainteresowanie. Będziemy szukać rozwiązania tej sytuacji zwracając się o pomoc do najwyższych instytucji w państwie i polskich polityków zwłaszcza z prawicy, bo z doświadczenia wiem, że na wsparcie aktualnego rządu z PO nie ma co liczyć. Oni wykazują bierną i służalczą postawę wobec Niemiec i mają w stosunku do nich nisko zgięte plecy. Skoro od lat nie walczą o odbierane w Niemczech masowo polskim rodzicom polskie dzieci, wydając je nagminnie na pastwę niemieckich Jugendamtów, to nie mam wątpliwości, że tym bardziej nie wstawią sie za obywatelką Niemiec chroniącą się do tej pory w Polsce. Jako Polskie Stowarzyszenie Dyskryminacja.de napewno zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby pomóc rodzinie Stewart wyjść z tej nieludzkiej sytuacji. 

 Gazeta Warszawska 8-15.08.2014

Jedna myśl w temacie “Polska policja przyjmuje niemieckie zlecenia od Jugendamtu.

Dodaj komentarz