Autor „Arturek”: Świadomość to nie absolut..


Zacznę od tego, że to miłe, że Jazgdyni tak sympatycznie wyraża się o buddyźmie. To dobre i zdrowe myśleć o kimś, czymś dobrze. To świetnie wąchać wysublimowaną woń  nie wgłębiając się wgłąb głębi. Świat wtedy staje sie piękny aż do momentu zderzenia z rzeczywistą rzeczywistością. Wtedy albo zostaje się, przez tę rzeczywistość poobijany jak prędzej czy później każdy pięknoduch poobijanym bywa, albo kazuista w rodzaju Cejrowskiego pokaże jakiś casus i stanie się ten pieknoduch ofiara samego siebie.

Ojcec Józef Maria Bocheński zwracał uwagę, że zawsze są jakby dwie religie: religia mas, która jest zawsze ortodoksyjna i religia „mistrzów” bardziej twórcza.

Od tego spostrzeżenia dominikanina należałoby wyjść aby zrozumieć co pisze Jazgdyni. Oto zobaczył on co w buddyźmie jest piękne.Właśnie zobaczył naukę czcigodnych  mistrzów buddyjskich. Naukę pachnącą kwiatami lotosu.

I tu trzeba by zrozumieć również co pokazał w swoim programie Cejrowski. On pokazał coś takiego jakby przybyć do polskiej wioski w wieku XIX i sfilmować religijność ówczesnych Polaków. Do tego akurat w momencie gdy jakas nielubiana kobieta została oskarzona o to, że komuś innemu wazyło się mleko od krowy. Oczywiście -stosów u nas na szczęscie wtedy nie było ale widok byłby przykry. Kontrast między twqarzami rozmodlonych ludzi w kościele i twarzami tych samych ludzi urągających nielubianej byłby uderzający. Czy wolno by było wtedy wywnioskować, że chrzescijaństwo to fałsz, obłuda, okrucieństwo i ksenofobia? A zważcie, że wtedy żywe jeszcze były naleciałośći przedchrześcijańskie, które nie wiele mają wspólnego z samych chrzescijaństwem „mistrzów”. Co myśleć o karaniu „na gardle” apostazji”? Co myśleć Trylogii?

Jest też i drugie zagadnienie. Tym zagadnieniem jest świadomość osoby zanurzonej w pewnej religii, w pewnej kulturze i w pewnym światopoglądzie. Tego nie dowiecie sie ani na katehezie, ani w szkole, ani na komuszych WUML-ach ani na edukacji dżender. Choć mistrzowscy manipulanci świadomością dobrze o tym wiedzą. Zwróćcie uwagę. A Jazgdyni przytacza tu opinie poparte literaturą, ze buddyzm w ogóle nie jest religią.Bo przecież religia = „w coś/kogoś wiara”. A więc wzynawcy „religii księgi” patrząc na inna religię pytają: „w co/w kogo wierzycie. Jak nazywa się wasz Bóg”?. A jeśli bogów jest wielu to domniemywa pytający, że po prostu rózne aspekty Boga Jedynego rozpadły sie na poszczególne boskie postacie. W zasadzie uważa, że to cos takiego, wyolbrzymionego jak róznica między Matka Boską Częstochowską a Matka Boska Ostrobramską. I wie, że przecież to jedna i ta sama postać choć sam jest wyznawcą akurat Matki Boskiej Kodeńskiej.

Nic bardziej mylnego. Starożytni Grecy wierząc w cała czeredę swoich kłótliwych bogów mieli zupełnie inną formacje umysłu. Ich świadomość pozwalała na dogadywanie się z bogami. Jedni bogowie mogli przeciwstawiac sie innym a ty tu biedny człowieku lawiruj między nimi. Bo żaden z nich nie jest absolutem. To rodziło zupełnie inna postawę wobec życia, ludzi, tego i tamtego świata. Zderzenie z religią żydowską a potem z chrzescijanami powodowało zdziwienie. „No ja kto? Ten Bóg, który nawet nie ma porządnego imienia wynaga aby innych bogów – jakby nie było? No, niechże sobie stanie w naszej świątyni obok Jowisza i Hery. Rozpycha się cos za bardzo!”. Ale u nich (i u nas później) zwycięski bóg nie szanował bogów pokonanych. czy bronic swoich bogów czy poddac się Jedynemu? Dylemat.

Stąd wskazanie, rozumiejące ówczesne dylematy wyraźnie mówiło: „Nie będziesz miał cudzych bogów przede mną!„. To przykazanie to rewolucja w myśleniu o religii. Świat już nie składa się z pyrody normalnej i nadprzyrodzonej ale świat jest jeden a poza nim, poza czasem i przestrzenią, ponad nimi i władający nim całkowicie jest Bóg. Ta rewolucja zmienia formę umysłu. Bo tu na Boga nie ma już rady. Trzeba sie podporządkować albo przepaśc na wieki.Bóg nie ma kontry w drugim bogu. A Szatan jest tworem owego Boga i jakkolwiek jest złem absolutnym to jednak  koniecznym z woli Boga.

Dodajmy tu kolejną rewolucje w mysleniu o religii uczyniona przez Jezusa Chrystusa. Boga, który stał sie jednym z nas z wyjatkiem grzechu. On juz nie siedzi gdzies w niebie ale wie co to ból, strata i nas dobrze rozumie.

A jesli chodzi o samego czlowieka to w świadomości wiekszości religii jest dychotomia duszy i ciała. Człowiek religijny ma ciało doczesne i duszę. A dusza jest ty prawdziwym nośnikiem „ja”, , o który trzeba dbać bardziej niz o ciało. (choc i ciało jest ważne i nalezy mu siuę szacunek)

Te wszystkie fakty urabiają unysły chrześcijan. Gotów jest uwierzyć, że wszystkie inne religie to właściwe wykręcone, pomylone te same tezy. Wystarczy poikazac wszystkim prawdziwą wiarę (wiarę czyli religię) a wszystko będzie OK.

Jesli więc róznica świadomości między osobami naszego kregu kulturowego tj przedchrzescijańskiego i chrzescijańskiego jest tak wielka to pomyślcie jak wielka jest różnica miedzy Europejczykami osobami religijnymi z innyc kręgów kulturowych.

Sidharta Gautama –  twórca buddyzmu urodził sie na terenie weddyjskim. Wierzono (wierzono, a więc religia), ze człowiek składa się z duszy i smiertelnego ciała tylko, że po śmierci ta dusza pzrechodzi do nastepnego bytu. Jesli człowiek zył dobrze to nastepne wcielenie może się się przydarzyć w „wyższej sferze istnienia”. Czyli zwierzak może zostać człowiekiem, nędzarz bogaczem, bogacz mnichem(?) a mnich devą. Już masz tu inne podejście do życia. Jesli jesteś nędzarzem, nie przejmujesz się śmiercią bo winna jest twoja zła karma czyli uogólnione transcendentnie prawo konsekwencji. Jeśli jesteś bogaty a żebrak puka o jałmużnę też się nie przejmujesz, że umarł z głodu na twoim progu bo … dajesz szansę aby jego „świętość” pozowliła odrodzić się w wyższej sferze istnienia. Kosztem ciała należy więc robić coś dla ducha.

I już masz inną swiadomość człowieka i wynikający z niej stosunek do siebie i innych.

Ów Sidharta Gautama po swojej ucieczce z domu i od żony i dziecka (pewna analogia do św. Franciszka) długo poświęcał się medytacom w grupie ascetów. Osłabiony do granic możliwości zauwazył, że osłabianie ciała osłabia tez i ducha. Ten staje sie leniwy i do niczego się nie nadaje. Odkrył wtedy, że o ile prawo przyczyny i skutku czyli reinkarnacja wydaje sie prawdziwa to …. duszy …. nie ma. Gdyby była to przecież człowiek który otracił rekę zyskałby rekę …duchową, który utracił pamięć … jak mozna utracić pamięć jesli jest dusza? Co właściwie przechodzi do nastepnego żywota? (A porównując z religiami księgi – co idzie na „tamten świat?) Co ? NIC -PUSTKA.  Ale zgdonie z konsekwencją, z nadanym kierunkiem ruchu, nie za wolą jakichś bogów realizuje sie w kolejnym bycie.

Znów rewolucja – ale jakże inna.

Nie jest moim celem opisywanie świadomości buddysty. Chce tylko zauważyć, uczynić moze troche bardziej zrozumiałym, że aby zrozumieć katolicyzm trzeba … byc katolikiem. Aby zrozumiec buddyzm – trzeba być buddystą. Proszę zrozumieć, że buddyzm religią jest bo każdy zanurzony w buddyźmie ma wszytskie narzędzia aby spasowac się z sobą, ze światem i z podstawowymi problemami istnienia. Ale to BYĆ buddysta, katolikiem czy kimkolwiek innym oznacza wejście w sferę religii „mistrzowskiej” a nie nawykowej, dziedziczonej typu „katolik wierzący niepraktykujący” albo buddysta który nigdy nie ma czasu na zmierzenie się z pustką w praktyce czy jakieś inne tam dziwadło oksymoroniczne.

Jeszcze jedna uwaga dla pieknoducha Jazgdyni. Cos o swiadomosci wypływającej z używanego języka czyli z tradycji kulturalnej. Buddyzm opiera się na trzech filarach. Sa to: Budda, Dharma i Sangha. Dodam jeszcze o termin śunjata, dharma i budda. Proszę zauwazyć, ze niektóre z nich powtórzyłem z małej litery. I teraz uwaga: żadne z tych słów nie ma adekwatnego  odpowiednika w językach ludów religii Księgi. Gwarantuję.

Bo Budda to oczywiście historyczny Sidharta Gautama ale to mało tak powiedzieć, Bo Dharma to prawo rzadzące światem ale mało tak powiedzieć, bo Sangha – to zgromadzenie wyznawców ale mało tak powiedzieć, śunjata to pustka ale pustka przyjmuje formy, które uważasz za świat rzeczywisty. Kto to załapie, zrozumie ten juz jest buddystą ale wtedy swiadomość jego na tyle się zmieni, że i na katolicyzm spojrzy zupełnie inaczej. A zwłaszcza na Boga dzaiłjacego w naszym życiu. I już może nie być odwrotu bo to jest „bezbramna brama”. Brama, przez którą przejdziesz. Ale gdy wtdy sie obejrzysz już jej nie zobaczysz – zniknie.

Dlatego łaczenie chrzescijaństwa z buddyzmem, uważanie buddyzmu tylko za filozofię jest błedem . Mają rację dominikanie, którzy nawet próbuja uprawiać jakiś „chrzescijański zen”. Służy to wyłacznie do zniechęcenia adeptów. Bo gdy przejdą przez „branę buddyjskiego oswiecenia” to …. amba. Stracą ich na zwsze.

Medytacja skierowana na pustkę to zupełnie co innego niż medytacja w chrzescijaństwie. Tam puszcza się słowa i myśli, które płyną jak chmury a adept coraz wyraźniej odczuwa pustkę jako podstawę istnienia a w chrześcijaństwie medytacja oznacza skierowanie się ku Chrystusowi. On jest bramą.

Na koniec parę sloganów:

1.Ktoś powiedział, że buddysta to ten, który czystym umysłem szuka a chrześcijanin to ten, który znalazł

2.Prawdziwych chrześcijan poznasz po wzajemnej miłości, prawdziwego buddystę poznasz po tym, że jak mówi o czyms to poda ci źródło informacji.

4.Trzecie wskazanie buddyjskie mówi : nie kłam. Piąte mówi nie zamącaj swojego umysłu. To piąte jest wyjątkowo antychrześcijańskie bo wartością jest wiedza wynikająca z doświadczenia w życiu czy w praktyce. Należy unikać niewiedzy a wiara jest częścią niewiedzy.

Oczywiście Jazdgdyni – racja – spokój , uśmiech dobre są. Franciszkanie wiedzą o tym doskonale. Moda na kościelne ponuractwo jest jest jakąś fatalna naleciałością chyba z czasów baroku gdy religia służyła również celom politycznym. Ale czy z tego powodu od razu trzeba doklejać na to buddyjskie łatk wynikające z zewnętrza tej szacownej religii? Czy nie wystarczy obietnica że „po żywocie rajski przebyt”. Czemu się smucić, skąd agresja i strach. Ale na pocieszenie powiem, ze chrześcijanie i tak wygladają na tle muzułmanów lepiej. Widzieliście rozpacz w czasie pogrzebu muzułmańskiego?

Może powiem tak. Chrzescijanin ubrany w pomarańczową szmatę i mamroczący Om mani padme hum nie staje sie buddystą. Jest po prostu chrześcijaninem mamroczącym am mani padme hum w pomarańczowej szmacie.Bo religia prawdziwa człowieka  to forma umysłu a nie zachwyt.

Tu można wrzucić kamuczek do cejrowskich i jemu podobnych. Ilu jest kataolików wkatolickim Kościele, ilu jest buddystów w krajach buddyjskich? Zgodnie ze słowami Ojca Bocheńskiego należy sądzić, że mniejszość. Reszta, po której nie wolno wnioskować o wartości religii jest obiektem, na który muszą mieć baczenie kapłani i mistrzowie bo religijni to oni sa od swięta. To dzieci religii, dzieci specjalnej troski.

Pozdrawiam.

Autor,Link,Info,Zródło:

http://niepoprawni.pl/comment/1444422#comment-1444422

 

 

Dodaj komentarz