Pamiętniki z Hajfy 34.Pogodne refleksje.


NowyEkran poleca:”Kolejna część zapisków Dany Keren, która mieszkała w Izraelu w latach sześćdziesiątych, potem wyjechała do Kanady i kilka lat temu zrobiła ponownie aliję do Izraela.

W tę ortografię trzeba się wczuć…


Dlugo zapowiadana trzecia i ostatnia (tfu, tfu, tfu) operacja na stopki, ktore z niepieknych mialy sie zmienic na przepiekne – odbyla sie. W przeddzien Sylwestra, bo wtedy nikt nie chcial oprocz mnie, wiec mialam szczescie. Miejsca na operacje u doktorka juz byly zamowione na marzec i kwiecien. Poniewaz mialam sie stawic w klinice o niemozliwej godz. 8:30 i jeszcze dojechac najpierw z Haify do Jerozolimy – rozlozylam to zadanie na dwie czesci i dojechalam do Jerozolimy dzien wczesniej, gdzie zrobilysmy babski zjazd w Ta’ami (ulica Shamai), czyli najlepszej humus-knajpe na swiecie. Tylko noge postawilysmy, juz rozlozyli czerwony dywanik i zaprosili do stolu i zaproponowali wszystkie smakolyki.

Ja twardo chce tylko moj ukochany chumus mit falafel, mniam, mniam. Ale co tam, przeciez wiedzialam, ze bede musiala sie glodzic przez cala noc, wiec i najwspanialsza zupe z soczewicy na swiecie tez dostalam. Tudziez Nadzia, Jeruszalaimska i Halinka Z. dotrzymaly mi towarzystwa. Potem pojechalysmy do Casa Rotschild na czarny chleb ze smalcem, mniam, mniam!!! – i z kawusia ma sie rozumiec. Nie, zeby to byl koniec wieczoru. Przyjechala po mnie Lilka z Igorem i zabrali mnie do siebie do Gilo, gdzie przyszli mnie odwiedzic moi goscie, czyli Jacek Placek i moja kuzynka Yochana. Obecny byl rowniez piesek Yurik, ktory na moja czesc nie palil papierosow i nie perfumowal sie, wiec zaprzyjaznilismy sie natychmiastowo i goraco. Jak tylko przestal szczekac.

Raniutko skoro swit Igor zawiozl mnie do kliniki doktora Jaffe, anastezjolog mnie zwazyl, ja zaplacilam pieniedziory i zaprzedalam dusze na nastepne 3 czeki, usiadlam w wygodnym fotelu, anastezjolog costam powiedzial, poczym po 5-ciu minutach obudzilam sie i przy mnie stal Ezra, troche nie-ostro wygladal. I slysze, tak troche przez mgle, jak on rozmawia przez telefon przy tym moim fotelu i mowi bardzo glosno do Jeruszalajmskiej: tak, ja jestem Ezra, tak, Ezra Dayan, kiedys nazywalem sie Dayanowicz. To mnie juz rozbudzilo zupelnie i zaczelam krzyczec, ze mnie tylek boli!!!!! Cale 5 minut mnie trzymali w siedzacej pozycji az mi d… zdretwiala, wiec sie zaczelam awanturowac. Pan Dayanowicz sie smieje. Co cie boli???!!! ha-Tachat sheli! Po jakims czasie wchodzi personel, zakladaja na moje obandazowane nozki takie fajowe sandalki na rzepy, i prowadza mnie do poczekalni gdzi tlumacza mi rozne rzeczy, lod na nozki, nie moczyc bandazy, nie chodzic na bandazach, przyjechac za tydzien na zmiane bandazy, plastikowe krzeslo do prysznica, gumowe ponczochy z pomka do prysznica, antyzapaleniowe tabletki, plastikowego krzesla do prysznica (nie mam, ma sie rozumiec!!! – dzwonie do kolesia – on przyniesie) i ja juz spaceruje do konca korytarza na tych sandalkach jak na szczudlach, potem mnie wsadzaja w inwalidzki wozek i zwoza do garazu i do samochodu i jedziemy do Jerozolimy. Po drodze burza deszczowa. Jestem w panice. Jak ja przejde z samochodu do budynku w Haifie??? Ale po co ja zyje w krainie cudow i cudeniek? –  jak dojechalismy do domu, to juz nie padalo. Uau.

Jedzenie na tydzien mialam ugotowane, sasiedzi staneli na wysokosci zadania i wynosili smieci, Irenka, czyli Przewodniczaca Komitetu Domowego  (PKD) ugotowala mi ukrainski barszcz i przyniosla mi go w garnuszku a w reku jeszcze smietane, bo barszcz bez smietany sie nie liczy. Koles przyniosl mi plastikowe krzeslo i poszedl do apteki po tabletki. Rysio przynosil mi piatkowa gazete, PKD poszla do apteki Makabi po odnowione lekarstwa – jednym slowem, sasiedzi, przyjaciele, telefon i ajajaj-Pad zapewnily, ze pomimo, ze musialam siedziec jak najwiecej w fotelu z podpartymi nogami – nudno mi nie bylo.

Mija tydzien, trzeba jechac na zmiane bandazy. Tym razem zawiozl mnie koles i tak mu sie ta podroz spodobala, ze jak po poltora tygodnia znowu trzeba bylo jechac juz na zdjecie bandazy i wlozenia nozek w skarpetki i buty, znowu sie zaoferowal szoferowac. Tym razem jednak jechalismy z pijanym dzi-pi-esem, ktory na dodatek mowil po rosyjsku. Na poczatku podrozy dzi pi es byl chyba jeszcze trzezwy. bo milczal, az nagle zaczal nam mowic, zeby skrecic i zawrocic i jechac inna droga, i wlasciwie zawrocilismy jakas duza ilosc kilometrow. Zdziwilam sie, ze moj szofer taki posluszny, ale on mowi, ze pewnie po drodze jakas kraksa i prosta droga jest powolniejsza. Skoro ja siedze nie tylko z tylu, ale na calym tylnim siedzeniu, czyli bokiem – to, ze tak powiem, nic nie mam do powiedzenia. A tu nagle dzi pi es podniesionym glosem: a szto eto?! Ze co? On zadaje pytania?! Ano. On sie zdenerwowal, bo przy drodze, na bocznym pasie, stal samochod. Po pol godzinie znowu, jeszcze bardziej zdenerwowany: A szto eto??!! – motocykl na bocznym pasie. Zblizamy sie do wjazdu do Jerozolimy, dzi pi es, zaczyn dawac wskazowki: za 400 gramow, skrec w lewo. Levo eto pravo tolko na abarot. My w smiech. Za 200 gramow, skrec w levo, bukvalno levo. Za 80 gramow w levo. W levo eto w pravo tolko na abarot. I tak jeszcze kilka razy az juz w ogole nie wiedzielismy dokad jechac!!! Dobrze, ze rozpoznalismy ulice, qrwa mac. Dokotwiczylismy do doktora, zdjal bandaze, oswiadczyl, ze jest zadowolony, wybral, ktore buty mam nosic, wybral jak najbardziej jaskrawe skarpetki w rozowe paski (bo jestem z Californi, mowi doktor – grunt, ze ma powod!) i wyznacza date na nastepna wizyte. Juz sie nie moge doczekac tego pijanego dzi pi esa. Ale w miedzyczasie on kaze wciaz jeszcze jak najmniej chodzic i jak najwiecej leniuchowac. Dlaczego ja go dopiero na tym etapie mojego zycia poznalam? Niestety trzeba niektore rzeczy pozalatwiac, jak juz mam buty na nogach, to moge w koncu wyjsc z domu.

Doktorkowie od nerkowej operacji tez nie dawali za wygrana i kazali przyjsc na pogadanke naukowo-propagandowa. Poniewaz ja ich juz w tym Majmonidesie mam totalnie dosyc, wiec weszlam do gabinetu z rozkosznym usmiechem z gory zapowiedzialam, ze w roku panskim 2014 ja nie mam wiecej czasu na urologie bo za duzo czasu spedzam na ortopedie juz nie mowiac o zapowiadajacym sie zjezdzie Zydow, slubie syna i sluzbie wojskowej. Powiedzialam doktorkowi, ze jezeli chce sie ze mna spotkac, to ja jestem gotowa pojsc z nim na kawe ale nic wiecej!!! Na cale szczescie to zrobilo na nim b. dobre wrazenie i szybciutko wystosowal list do mojego domowego lekarza, ze juz moga mnie dalej sprawdzac w Kasie Chorych i Nieszczesliwych. Uff, one down – skreslony z listy. Jeszcze weszlam tam, w centrum handlowym Majmonidesa do sklepu ortopedycznego i kupilam sobie elastyczne buty. Jak sie poskarzylam, ze buty mnie bola, okazalo sie, ze natrafilam na zydowskiego pilosofa, ktory stwierdzil, ze buty nie bola, tylko nogi bola i w try miga mi znalazl te elastyczne buty. No i w tych elastycznych nie-bolacych butach wydreptalam a la kaczka ze sklepu zydowskiego pilosofa-ortopedy i natknelam sie na poltorarocznego czlowieczka, ktory dreptal zupelnie jak ja, a la kaczka. Przywitalsimy sie jak starzy przyjaciele po fachu, ze zrozumieniem. Powiedzialam mu tylko, ze coprawda oboje drepczemy po tym padole jak kaczki, to mnie nikt nie mowi, ze jestem sama slotkosc!  Czlowieczek przyjal moje oswiadczenie z naleznym stoicyzmem, ale pani Mamusia sie wielce usmiechnela.

Jak juz sie zrobilam do tego zdolna, zaczelam sie wybierac na zakupy. W koncu te zapasy ktore kupilam przed operacja wziely i wyszly, trzeba bylo cosniecos dodac do zaopatrzenia domowego.  Najpierw wybralam sie do sklepu z iglami i powidlami, czyli do sklepu, ktory ma wszystko, czego dusza zapragnie. Pytam sie sprzedawcy, czy ma filtr do wody. Taki zwykly? Nie, mowie, taki najlepszy, ten rodzaj co to kolo licznika. Ile dusz? Ze co???????? Ile dusz mieszka w domu? Jedna, mowie. Ale za to co za dusza! No, jak tak. Wyciaga filtr. Co jeszcze? Czy masz zwykle zarowki, pytam sie go. Tak. Takie na wkrecanie? Tak. Jakie masz najmocniejsze? 100 watow. Serio??!! – ucieszylam sie. Tak, mowi sprzedawca. Ile chcesz? Dwie, odpowiadam ostroznie. On mi przynosi dwie zarowki, w kartonikach, na ktorych stoi jak wol: 60 wat. Ja mu mowie: pisze 60 watow. To jest targil (trik) mowi sprzedzwca. Aaaaaa, takie targilim to ja bardzo lubie. Tak, on mowi. Nie wolno sprowadzac mocniejszych niz 60 watow, wiec oni pisza wszedzie, ze to 60 watow, na kartonikach, na skrzynce, i przysylaja mi 1000 zarowek, ktore maja 100 watow kazda. Ale nikomu nie mow. Mnie tu w ogole nie bylo, odpowiadam mu. Cena? 10 szakali za obydwie zarowki.

Ide do supermarketu. Ogladam pomarancze. Dziwne jakies te pomarancze. I dziwnie sie nazywaja. Tapuzina (תפוזינה), tlumaczac na polski pewnie by to bylo pomaranczina.

Tutaj prawidłowa nazwa: http://pl.wikipedia.org/wiki/Tangelo

Wiec pytam sie tak naprawde nikogo, nie szepcze, ale tez nie wrzeszcze: co to jest tapuzina???

Przechodzi obok czlowiek, ktory natychmiast doszedl do wniosku, ze on zna odpowiedz i mowi: nie kupuj! one sa wstretne! Smakuja jak brudne szmaty do podlogi. Zgodzilismy sie, ze gdyby choc te szmaty byly czyste, to mozna by bylo ewentualnie te pomarancziny zjesc, no ale w obecnym przypadku – mowy nie ma! Jako, ze przyszedl czas na nastepny rosol, trzeba kupic kure, wiec podchodze do lady rzeznika i mowie mu, zeby mi dal trzy kawalki kury, podzielone i zeby zdjal skore. On bierze te kawalki, kroi i juz idzie pakowac w folie. Miales zdjac skore, mowie do niego. Nie powiedzialas! Moj drogi, ja mu odpowiadam. Jak kazdy mezczyzna w moim zyciu, nie sluchasz co ja do Ciebie mowie. Kazdy mezczyzna? zaciekawil sie rzeznik? Kazdy. Ile mezow mialas. Dwoch. Nie sluchali sie? Nie. To byl ten problem? Tak. A dzieci masz? Tak. Ile synow? Dwoch. Nie sluchali sie? Nie. A ile dzieci. No, tych dwoch. To wszystko? Slabi ci mezczyzni!!! – to byl ten problem. Do trzech razy sztuka. Sklep zamkniety odpowiadam mu. Oddal kure i poszlam dalej. Z powodu problemu z nozkami, i coby sie nie przemeczac, zrobilam sobie liste wedlug polek w sklepie, zeby nie chodzic w te i w tamte. No, ale jakos nie podolalam zadaniu i znalazlam sie na jednym koncu sklepu kiedy sie zorientowalam, ze musze zawracac z pelnym wozkiem i jechac na drugi koniec. Oj, westchnelam sobie i pcham wozek. Co Ci jest, w czym mozemy Ci pomoc? – odzywa sie zatroskana para ludzi z zatroskanym wyrazem twarzy. Zdebialam. Nie! Nic mi nie jest, wszystko w porzadku! Jestes pewna? wszystko z Toba w porzadku, Twoje zycie jest OK? Wszystko jest bardzo nadzwyczajnie! odpowiadam, mieszkam we wspanialym kraju ze wspanialymi ludzmi, ale gdybym sie nie mogla sie od czasu do czasu pozalic tak mniej wiecej sobie a muzom, to zycie by nie warte bylo zycia :)))

Ucieszyli sie niezmiernie, zgodzili sie i rozstalismy sie. Musze kurcze uwazac, gdzie wzdycham, nie jak ten Lejzorek Rojtszwaniec.

Danka Doniosla


Original

Dodaj komentarz