Jarek Ruszkiewicz SL : Wsiąść do pociągu nie byle jakiego.


1. poprawka  do Konstytucji USA  i  James Madison , jeden   z genialnych  ojców Konstytucji  USA,  pozwalają  w Polsce 2014  na wolność słowa. Pan Ruszkiewicz , redaktor  naczelny Neon24.pl  analizuje sytuację  polityczno –  społeczno –  ekonomiczną a nowyekran.info  w  ramach  Konstytucyjnej  wolności  wypowiedzi, przedstawia.

Całkiem naturalnie nasuwa się pytanie na ile te nowe przemeblowanie świata jest spontaniczne a na ile sterowane przez „niewidzialną rękę” ustawiaczy świata?

Oskarżenia Zachodu wobec Putina tradycyjnie opierają się na tym, że pracował w KGB i dlatego jest osobą okrutną i niemoralną. Putina obwinia się za wszystko. Ale nikt nigdy nie oskarżył Putina o brak inteligencji.

Po fiasku operacji „Majdan” na Ukrainie, Zachód, na czele z USA postanowił zniszczyć rosyjską gospodarkę poprzez obniżenie cen ropy naftowej i gazu będących głównym źródłem budżetowych przychodów Rosji.
Poprzednio, za rządów prezydenta Reagana, takie działania Zachodu, polegające na  obniżeniu cen ropy naftowej doprowadziły do „sukcesu” i upadku ZSRR. Ale historia nigdy nie  powtarza się dwa razy. Tym razem to dla Zachodu sprawy przybrały niebezpieczny obrót.
Mimo licznych doniesień o sukcesach Zachodu i skuteczności wprowadzonych sankcji to właśnie oni znaleźli się w pułapce Putina i im bardziej Zachód stara się uciec z tej pułapki tym bardziej się w niej pogrąża.
Jak się wydaje, doniesienia mediów wieszczących rychły upadek Rosji nie mają racjonalnych podstaw i są elementem propagandowej wojny psychologicznej.
Jakby to dziwne i niewiarygodne mogło się wydawać to obecne działania Zachodu wcale zbytnio nie szkodzą Rosji. Rosja nie chwali się tym głośno ale sprzedaje swoją ropę za … złoto. I to nie tzw. złoto „papierowe”, które jest jedynie przedmiotem spekulacji finansowych ale za złoto fizyczne.
Oczywiście Rosjanie przyjmują jeszcze dolary amerykańskie jako pośredni środek płatniczy ale natychmiast wymieniają je na fizyczne złoto. Dynamika zakupu złota przez Rosję jest imponująca. Tylko w ostatnich kwartale na ogólną ilość złota zakupionego przez banki centralne – 93 tony, 55 ton zakupił bank centralny Rosji.

Brytyjscy naukowcy całkiem niedawno potwierdzili badania przeprowadzone kilka lat temu przez US Geological Survey, stwierdzające, że  Europa nie będzie w stanie przeżyć bez dostaw energii z Rosji. Tłumaczenie z angielskiego na inne języki  oznacza:  „świat nie będzie w stanie przetrwać, jeśli ropa i gaz z Rosji jest odejmowana od globalnego bilansu energetycznego” Tak więc, świat zachodni, zbudowany na hegemonii petrodolarów, jest w katastrofalnej sytuacji.
A Rosja jest gotowa do sprzedaży ropy i gazu na Zachód tylko w zamian za fizyczne złoto! Cena złota została bowiem w podobnie sztuczny sposób obniżona w celu obrony wartości nabywczej dolara. I tak koło się zamyka. Rosja zawsze może liczyć na regularny dopływ dolarów ze sprzedaży surowców bo to Amerykanie narzucili swego czasu ten środek rozliczeń. Nie da się jednak utrzymać wysokiej siły nabywczej dolara i jednocześnie wysokich cen złota. A to już woda na młyn Putina.

W 1971 roku prezydent USA Richard Nixon  zlikwidował możliwość swobodnej wymiany dolarów na złoto gwarantowanej przez USA w 1944 w Bretton Woods.
W 2014 roku, prezydent Rosji Władimir Putin, bez pytania o pozwolenie Waszyngtonu, sam zaczął wymieniać ropę na fizyczne złoto z Zachodu w zamian za cenę denominowaną w dolarach amerykańskich, sztucznie obniżoną przez sam Zachód.
Wychodzi więc na to, że USA skręciły sznur, na którym same zawisną.

Przedstawiciele banku centralnego Rosji twierdzą, że mogą użyć rezerw złota jako środka płatniczego na opłacenie niezbędnego importu. Jest to sygnał przede wszystkim dla partnerów z BRICS a zwłaszcza dla Chin. Chińczykom taka ewentualność jest jak najbardziej na rękę. Tym bardziej, że Chiny już zasygnalizowały, że nie mają zamiaru dalej kupować obligacji amerykańskich.
Będą oczywiście przyjmować tak jak Rosja zapłatę w dolarach, będą one jednak szybko zamieniane na inne, tym razem trwałe dobra. Biorąc pod uwagę, że zasoby fizycznego złota na swiecie są ograniczone należy się spodziewać inwestowania w inne dobra – surowce mineralne czy nawet ziemię uprawną. Wymiana handlowa między Chinami i Rosją (a w konsekwencji miedzy pozostałymi członkami BRICS) oparta na parytecie złota i innych realnych dóbr spowoduje wyeliminowanie niepotrzebnego pośrednika czyli dolara amerykańskiego.
W układzie handlowym obejmującym z jednej strony chińskie towary a z drugiej rosyjską energię, czyli dobra realne, nie ma miejsca na zbędnego pośrednika oferującego wirtualny środek rozliczeń.
A to już oznacza poważne, jeśli nie śmiertelne problemy dla USA. Przy obecnym tempie redukcji rezerw fizycznego złota, Zachód po prostu nie ma czasu ani możliwości, aby zrobić na dłuższą metę krzywdę Rosji. Dolar pozostanie jeszcze pewnie jakiś czas środkiem wymiany handlowej ale straci rolę waluty zapasowej. Tym samym dolar przestanie być środkiem finansowania deficytu budżetowego USA bo obligacje skarbowe ich rządu stracą swoją funkcję ostatecznego akumulatora aktywów.

Jedną z metod obrony petrodolara jest organizowanie różnych „kolorowych” rewolucji i kontrolowany eksport „demokracji” przy użyciu myśliwców NATO. Jednak bezpośrednia agresja militarna wymierzona w Rosję nie ma szans powodzenia. Rosja to nie Jugosławia czy Libia. Amerykanie są  jak najbardziej świadomi tego, że operacja lądowa w tym przypadku nie ma najmniejszego sensu i skończyłaby się oczywistą klęską. Pozostaje jedynie atak jądrowy ale efekt takiego starcia jest jeszcze bardziej oczywisty i nie sądzę, że ktoś może poważnie brać pod uwagę taką ewentualność.
Kolorowa rewolucja w przypadku Rosji raczej też nie wchodzi w rachubę. Zachodnie agencje badania opini publicznej regularnie publikują sondaże popularności Putina w społeczeństwie rosyjskim a te są na bardzo wysokim, niespotykanym od lat poziomie. Nawet gdyby Putin jutro pośliznął się nieszczęśliwie na mydle to raczej nie zmieniłoby to nastawienia społeczeństwa rosyjskiego do Zachodu. To, niestety, gorzkie fakty, które spędzają sen z oczu zachodnim politykom i mobilizują ośrodki kierujące medialną propagandą do wzmożonej pracy, także na naszym małym, polskim podwórku.

„Kto ma więcej złota określa zasady” – ale wszyscy fachowcy na Zachodzie milczą na ten temat. Milczą, bo nikt nie wie teraz, jak wydostać się z tej „złotej pułapki”.

Jakie wnioski z takiego obrotu spraw powinna wyciągnąć Polska? Oczywiście przy założeniu, że mamy polski rząd dbający o polskie interesy. Takie rozważania będą dziś oczywiście czysto teoretyczne bo niestety nie mamy rządu dbającego o polskie interesy ani jakiejkolwiek siły politycznej mogącej zmienić ten stan rzeczy. Przynajmniej dziś.

Rzeczą oczywistą nawet dla największego tępaka ekonomicznego jest to, że interesy należy robić z tym, który ma coś do zaoferowania i ma czym płacić. Amerykanie mogą nam zaoferować jedynie wydrukowane przez siebie zielone papierki bez pokrycia i co najwyżej trochę wojskowego złomu za dobrą (dla siebie) cenę. Każdy chyba pamięta jak skończyła się sprawa tzw.off setu przy zawieraniu kontraktu na amerykańskie myśliwce – otrzymaliśmy pół eskadry nielotów (używanych) a z obiecywanych inwestycji nic nie wyszło.

W najlepiej pojętym interesie Polski jest jak najdalej idąca współpraca z państwami BRICS. Jednak tutaj należy być bardzo ostrożnym w doborze partnerów i priorytetów. Najbardziej naturalnym partnerem, ze względu na potencjał, zasoby i położenie geograficzne wydaje się być Rosja. Moim jednak zdaniem ze względu na różnorakie uwarunkowania historyczne i polityczne naszą drogę do tego nowego, wielobiegunowego systemu gospodarczego i politycznego  świata, który rodzi się na naszych oczach powinniśmy zacząć od innej strony. Chiny, Indie, Iran, Brazylia – to powinny być główne kierunki ekspansji politycznej i gospodarczej na najbliższą przyszłość.
Nie można z oczywistych względów pomijać Rosji ale to nie może być pierwszy i główny kierunek naszych starań. Z pewnością nie przed przeprowadzeniem rzetelnej lustracji, która wyeliminowałaby z naszego życia politycznego i gospodarczego wszelkie wpływy agentury rosyjskiej, niemieckiej, amerykańskiej, brytyjskiej czy izraelskiej.

Dywersyfikacja i rozszerzenie grona dostawców nośników energi o np. Iran czy Wenezuelę zmusiłaby z czasem Rosję do renegocjacji cen dostarczanej nam ropy i gazu. Dopóki nie będziemy mieć alternatywnych źródeł zaopatrzenia to będziemy skazani na dyktat Moskwy. A jak pokazuje obecna sytuacja – rosyjskie lobby energetyczne w Polsce ma się całkiem dobrze. Jak zresztą w całej Europie.
Za dostarczane surowce nie musimy płacić dolarami, możemy stosować wymianę barterową. Oczywiście jeśli zaczniemy odbudowywać przemysł i zaczniemy coś produkować.
Polska może być atrakcyjnym partnerem handlowym dla wszystkich wymienionych wyżej krajów, mamy zasoby surowcowe i mądrych ludzi. Polska nie musi robić za „Chińczyka Europy”, gdzie jedyną gałęzią przemysłu są zachodnie montownie i centra logistyczne.
Mało kto wie, że nie możemy produkować tak poszukiwanych przez polskiego rolnika ciągników Ursus, bo montowany tam kiedyś silnik „nie spełnia norm UE”. Po co nam więc taka unia? Produkujmy te bardzo udane ciągniki dla rolnika brazylijskiego, irańskiego i hiduskiego! Z pewnością będą mieli czym zapłacić. Takich przykładów można by mnożyć w nieskończoność, chodzi jednak o to by zmienić sposób myślenia.
Należy wyrwać się z zaklętego kręgu uwikłań politycznych z bankrutującym na naszych oczach „demokratycznym zachodem”.
Do natychmiastowej weryfikacji są wszystkie umowy stowarzyszeniowe – zwłaszcza członkostwo w Unii Europejskiej i w NATO.  Polska nie ma żadnych realnych korzyści z uczestnictwa w tych gremiach. Same ograniczenia.
Stowarzyszenie niepodległych, narodowych państw europejskich jest pomysłem jak najbardziej korzystnym ale to co teraz prezentuje sobą Unia jest tego zaprzeczeniem i karykaturą. To następny, bolszewicki eksperyment socjotechniczny. Z tą jedynie różnicą, że ośrodek decyzyjny przeniesiono z Moskwy do Brukseli.
Podobnie NATO – nie daje nam żadnych gwarancji bezpieczeństwa i stanowi jedynie zbrojne ramię światowego, samozwańczego żandarma, który żeby legitymizować w jakiś sposób swoje działania zaprasza do uczestnictwa w sojuszu takie nic nie znaczące z militarnego pkt. widzenia państwa jak Polska czy kraje bałtyckie. Po co nam hasający po afgańskich górach czy irackich pustyniach żołnierze w polskich mundurach gdy Polski nie ma już komu bronić?
Węgry już zagroziły, że jeśli Bruksela nie przestanie się nadmiernie wtrącać w wewnętrzne sprawy Węgier to Węgrzy podziękują za przynależność w unii. Można? Można, tylko trzeba mieć jaja. Nasi obecni zarządcy takich narządów nie posiadają.

Całkiem naturalnie nasuwa sie pytanie na ile te nowe przemeblowanie świata jest spontaniczne a na ile sterowane przez „niewidzialną rękę” ustawiaczy świata? Można oczywiście snuć różne dywagacje, zwłaszcza z gatunku tych „spiskowych” ale jasnym jest, że coś się zmienia i nic już nie będzie takie jak kiedyś. Polacy nie powinni się jednak oglądać na takie niewiadome. Przyjmijmy za dobrą monetę to co się dzieje i wsiądźmy do właściwego pociągu. Ten, którym jedziemy obecnie z pewnością się wykolei.
I lepiej, żeby nas w nim wtedy nie było.

 Autor,Link,Zródło,info:

Dodaj komentarz